Co ma w sobie takiego Sara Shepard, że jej seriale i książki wciągają mnie i pochłaniają jak czarne dziury w kosmosie - na wieczność? No może trochę przesadziłam, ale ostatnimi dniami żyję kolejnymi odcinkami serialu: The Lying Game oraz Pretty Little Liars i nie narzekam na nudę. A przecież powinnam, bo to tanie sensacyjki są i basta.
Tanie sensacyjki ale napisane z rozmysłem, przynajmniej dla mnie, niewprawnego czytelnika kryminałów i powieści sensacyjnych. W historiach Shepard intryga goni intrygę, a nastoletnie życie wcale nie wydaje się takie mdłe i kolorowe - bo proste wydawać by się mogło relacje rówieśnicze nabierają swoistego smaku. Nikt nie jest idealny i każdy ma jakieś grzeszki, które utrudniają funkcjonowanie w teraźniejszości, przypominając o sobie z otchłani wypieranych wspomnień. A ich wyjście na jaw mogłoby mocno skomplikować życie.
Druga część serii o kłamczuchach z Rosewood jest ciekawsza od pierwszej ponieważ akcja powoli zaczyna się rozkręcać i odbiegać od serialu. I choć dalej narzekam na nieciekawość fizyczną bohaterów z książki to i tak brnę w kolejną część i nie mogę się od niej oderwać aż do momentu, gdy napotykam na ostatnią, pustą kartkę. A później odkładam książkę i myślę, czy to prawda? Czy autorka nie okłamuje czytelnika? Czy w następnej książce nie okaże się, że to była tylko plotka... Rusza wyobraźnię takie a nie inne zakończenie.
Minął miesiąc od czytania tej książki i kilka tygodni od obejrzenia ostatniego odcinka a we mnie wciąż żyje zakończenie, którego zdradzić Wam oczywiście nie mogę. Zakończenie "Bez skazy" - serial wciąż trwa, tylko beze mnie :) Ale polecam, co by nie mówić, całkiem wciągające czytadło - czasem warto odprężyć się przy takiej lekkiej literaturze i przyznać się przed samym sobą, że ten typ nas pociąga. Niestety.