Do tej pory Santa Montefiore stawiała raczej na dynamiczne fabuły w powieściach o posmaku romansowym. "Paryską nieznajomą" wraca do dziewiętnastowiecznej stagnacji, co nie znaczy, że - do nudy. Na pogrzeb Georgea przyjeżdża Phaedra, młoda kobieta, której nikt z rodu nie kojarzy. Kobieta przedstawia się jako nieślubna córka Georgea - wie, że została uwzględniona w testamencie zmarłego i że musi jakoś swoją obecność (i rozpacz) wytłumaczyć. Przez rodzinę zostaje przygarnięta z całą serdecznością, na jaką pogrążonych w żałobie domowników stać - i okazuje się, że wypełnia pustkę po Georgeu. Z uczuciami jednak igrać nie wolno: Phaedra przekonuje się o tym boleśnie, kiedy prawnik, którego zaloty odrzuca, mści się i ujawnia pewną tajemnicę. Montefiore prowadzi opowieść tak, że w zasadzie od samego początku wszystko jest jasne - rola kobiety, jej przyszłość i kolejno podejmowane decyzje. Jednak czyta się tę powieść dla przyjemności śledzenia spójnej i udanej narracji. Autorka pozwala zwłaszcza seniorkom rodu na poeksperymentowanie z wolnością i możliwościami, jakie daje brak konwenansów. Młodsze pokolenia mogą się od starszych kobiet uczyć przebiegłości i umiejętności snucia intryg. Chodzi tu o dobre intrygi, mające na celu uszczęśliwienie wszystkich - bo Santa Montefiore tym razem proponuje książkę dla odpoczynku. W "Paryskiej nieznajomej" tajemnica przestaje być tajemnicą dość szybko, ale czytelniczki i tak dadzą się uwieść rytmowi książki i atmosferze w domu Framptonów. To powieść, która przydaje się, kiedy szuka się wyciszenia lub pocieszenia, optymistyczna baśń z happy endem dla wszystkich. Santa Montefiore wykorzystuje w niej wprawdzie schemat romansowy, ale czyni to z ogromnym wdziękiem i pozwala cieszyć się każdym drobiazgiem dalszoplanowej akcji. Dlatego też "Paryska nieznajoma" podbije serca polskich czytelniczek.
Opinia bierze udział w konkursie