W zasadzie można by tu śmiało zacytować Hannah Arendt: ta książka to "rzecz o banalności zła". Dla Zbigniewa Pielacha, sowieckiego agenta "uśpionego" na terenie PRL, zabijanie i towarzyszące mu okrucieństwa są o tyle uciążliwe, o ile burzą rozkład dnia. Morduje z chęcią, często z przyjemnością i tylko fakt, że musi okazywać bezwzględne posłuszeństwo "szefom" tę przyjemność umniejsza. Przemoc, mord, tortury, sadyzm, bestialstwo to dla niego chleb powszedni: z jednakową obojętnością odziera ze skóry kota i szlachtuje siekierą byłą żołnierz AK. Chociaż nie! - nie z obojętnością, raczej z satysfakcją i poczuciem spełnienia. A przy jego boku przez prawie ćwierć wieku - żona: tak zahukana, przerażona, że od lat jest właściwie wspólniczką mężowskich zbrodni, i tak religijna i Bogu oddana, że nie puści pary z gęby, bo "to grzech donieść na męża" i "grzech się rozwieść". "Ostatnią wizytę", najnowsze "dziecko" Serii Na F/Aktach, czyta się jak najlepszą powieść sensacyjno-kryminalną. Polecam.