Wreszcie udało mi się zasiąść do lektury i był to mile spędzony czas, aczkolwiek nie jest to książka do zapamiętania na całe życie. Zresztą, nie to jest celem wywiadów.
Książkę czyta się dobrze, zwłaszcza część poświęconą Jerzemu Stuhrowi. Wkomponowanie scenariusza w książkę to pomysł kuriozalny raczej, trochę wyglądający jak dopełnienie, bo kto zapłaciłby 40 zł za wywiad z dwoma aktorami, co prawda dobrymi, ciekawymi, ale jednak to "tylko" wywiady. Dość powiedzieć, że scenariusz jest na połowę książki! No w każdym razie, dzięki tej zapchajce ja po raz pierwszy mogłam przeczytać scenariusz filmowy. W sumie konstrukcja jak w dramacie. Ale fajnie się czytało, akcja prowadzona jest dość żwawo i scenariusz zachęcił mnie do obejrzenia filmu.
Co do wywiadów. Autorka, Ewa Winnicka, rozmawia z aktorami w konwencji filmu. Dany dział, fragment opatruje hasłem obywatel oraz danym, jak rozumiem przełomowym dla aktorów rokiem. W przypadku rozmowy z Jerzym Stuhrem wszystko jest scalone, płynnie temat rozmowy przechodzi od danego roku (działu, fragmentu z życia) do kolejnego. Wątki dziejowe się łączą, mają wspólny mianownik. Aktor wplata w swoje wypowiedzi anegdoty, historie z życia, często zachęcany do tego przez swoją rozmówczynię. Czyta się to naprawdę przyjemnie i z zaciekawieniem. Rozmowa zawiera raczej mało znane fakty z życia Jerzego Stuhra, przynajmniej dla mnie.
Z kolei wywiad z Maciejem to wycinanka. Rozmowa skacze z jednego tematu na drugi, by za chwilę gdzieś powrócić do poprzedniej sprawy. Przykład? Proszę: Winnicka stwierdza - mówiłeś, że lubisz pomagać, w jaki sposób? I Maciej Stuhr opowiada o oddaniu szpiku pewnej dziewczynie. Kończy wypowiedź, jest tytuł kolejnego etapu wywiadu i pada pytanie o "Pokłosie". Zupełnie niezwiązane ze wcześniejszą wypowiedzią czy tematem. Ma się wrażenie, że wywiad był rozłożony w czasie i Winnicka po prostu wybrała co ciekawsze wypowiedzi młod(sz)ego aktora. Tak, tak też można wywiad prezentować. Wydaje się jednak, że w przypadku książki, która ma być wywiadem, mogła jednak pokusić się o równorzędne potraktowanie bohaterów.
Reasumując, warto wypożyczyć i przeczytać. Zwłaszcza jak ktoś był na filmie - może porównać to, co zobaczył z pierwszą (a może i ostateczną?) wizją scenariuszową reżysera Jerzego Stuhra. Niekoniecznie jednak chciałabym wydać cztery dychy, by mieć to na swojej półce.
Opinia bierze udział w konkursie