- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.o założyła inną suknię, zrzuciła czepek i zmieniła fryzurę, zyskałaby bardzo na atrakcyjności. Łasi na jej względy adoratorzy waliliby drzwiami i oknami, tyle że pani Voigt nie w głowie były amory. Od miesięcy trawiła ją melancholia. Na przemian wzdychała do wiszącego na ścianie portretu męża i odkurzała rzeczy, które po nim zostały. Niekiedy była tak mocno tym zajęta, że zapominała o lokatorach. Savigny, który zajmował pokój na piętrze, nie był bowiem jedynym gościem w tym domu. Na poddaszu mieszkała jeszcze Klara Engelke, kobieta samotnie wychowująca córkę i syna. W spracowanej szwaczce trudno było znaleźć coś godnego uwagi. Bieda odebrała jej sporą część urody. Przez oblężenie straciła też większość klientów. Ci, którzy byli w podobnej niedoli, woleli sami szyć i cerować ubrania niż wydać choćby szylinga. Początkowo Savigny nie mógł zrozumieć, dlaczego pani Voigt karmi trzy dodatkowe gęby. W końcu jednak wydało się, że to przez wzgląd na syna szwaczki, Heinricha. Chłopiec przypominał gospodyni jej własne dziecko, za którym tęskniła bardziej niż za mężem. Christian Voigt, przedstawiciel jednego z szanowanych domów kupieckich, przepadł zeszłego roku bez wieści gdzieś na północy Niemiec. Od tamtej pory minęło tyle czasu, że na Christianie można już było postawić krzyżyk, ale pani Voigt wierzyła, że on wciąż żyje i ma się zdrowo. Brak kontaktu tłumaczyła toczącą się wojną. Zasiadając do kolacji, Savigny grzecznościowo zapytał gospodynię o syna. Czynił tak każdego wieczoru i za każdym razem odpowiedź była ta sama. - Panie oficjerze, nic nie wiedzieć. Mój kochany syn jak kamień w wodę przepaść - klepała pani Voigt łamaną francuszczyzną. Wiedziała wprawdzie, że jej gość rozumie po niemiecku, zna nawet niezgorzej trudną gdańską mowę, ale łudziła się, że jeśli będzie rozmawiać w jego języku, to większą zyska przychylność. Nie przestając paplać, podała porcję polewki, mającej wygląd i zapach zupy rumfordzkiej, więc mimo głodu kapitan niechętnie sięgnął po łyżkę. Próbując zagłuszyć głód i nie chcąc sprawiać gospodyni przykrości, przełknął odrobinę, choć usta same krzywiły się z niesmaku. - A może pan oficjer pomóc i czegoś dowiedzieć dla mnie, hę? Wojskowy to zawsze wojskowy. I lepsze stosunki ma niż taka prosta kobieta jak ja. Savigny nie zamierzał zwodzić pani Voigt. - Niestety, raczej nie pomogę - stwierdził sucho. - Mamy oblężenie i sam nie wiem, co się na świecie dzieje. - Czyli z Hamburga też nic nie wiedzieć? Łyżka z polewką zawisła w powietrzu. - Z Hamburga? Dlaczego akurat z Hamburga? - Savigny aż uniósł brwi w zadziwieniu. - Bo ja jestem matka, a serce matki kłamać nie umie. Nigdy! - gospodyni niemal krzyknęła. - Ja czuję, że mój syn teraz w Hamburgu. - Miał tam być? - Miał, nie miał. Czy to ważne? Wystarczy, że czuję - oczy pani Voigt zaczerwieniły się łzawo. - To prawda, co mówią, że i tam oblężenie, i to większy ciężar niż w Gdańsku? Przełknięcie pytania przyszło Savignyemu trudniej niż zjedzenie kolejnej łyżki. - A któż wam takich rzeczy naopowiadał, że tam ciężko? To jakieś plotki! - Może i plotki, ale tak mówić w Gdańsku niejeden. - Gdzie? - na mieś - Gdzie?! - tym razem zabrzmiało groźnie. - Na pogrzebie Simon Kramer, jak go żegnała. Byłam dzisiaj przecie. Tak mówił Weilandt, a Holzer potwierdzić, że też tak słyszał. Pamięć Savignyego otworzyła się na nazwiska, których nigdy wcześniej nie słyszał. Przypuszczalnie byli to kolejni sfrustrowani mieszczanie, być może okoliczni rzemieślnicy, którzy swoim zwyczajem złorzeczyli, jeśli nie na wojnę, to na pewno na podatki. Pytanie, skąd wiedzieli o sytuacji w Hamburgu. Dostali wraże ulotki? Ktoś spoza miasta im o tym powiedział? A może sami to wymyślili, nie odbiegając, niestety, daleko od prawdy? Nie tak dawno nawet gubernator Rapp przyznał w zaufaniu, że marszałkowi Davout nie jest lekko w Hamburgu. Męczy się biedak i też wygląda zbawienia. - No to jak będzie? Pomożecie pan biednej kobiecie? - powtórzyła wdowa. Na twarzy kapitana pojawiła się mina, której gospodyni nie potrafiła odgadnąć. Kiedy jednak wytłumaczył, co ma na myśli, zaniemówiła. - Jeśli chcecie wiedzieć, droga pani Voigt, co się dzieje w Hamburgu, odżałujcie swój wdowi grosz i kupcie ,,Danziger Zeitung" - wypalił. - Tam wszystko jest napisane! Dosłownie wszystko! Podziękowawszy burkliwie za kolację, wstał od stołu i poszedł na górę. Po raz pierwszy od wielu dni zasnął w dobrym humorze, zadowolony z własnego dowcipu. Miał przekonanie graniczące z pewnością, że wdowa Voigt nie jest kobietą, którą stać na kupowanie gazet. A jeśli nawet chciałaby to zrobić, to mocno się zastanowi, czy wydać pieniądze na zakłamanych gdańskich pismaków.
Szczegóły | |
Dział: | Książki |
Wydawnictwo: | Oficynka |
Oprawa: | miękka |
Okładka: | miękka |
Wymiary: | 120x195 |
Liczba stron: | 396 |
ISBN: | 978-83-64307-23-2 |
Wprowadzono: | 12.11.2014 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.