Murakami mnie zaskoczył. Przyzwyczajona do baśniowości, niecodzienności jego historii nie spodziewałam się opowieści "zwykłej", całkiem normalnej, przy czym epitety te nie są wartościującymi. "Norwegian Wood" pozostawia czytelnika w realnym świecie, wśród codziennych spraw i banalnych problemów, nie jest to jednak zarzut. śledzimy zwyczajne losy zwyczajnego nastolatka stojącego u progu dorosłości, opowiedziane w sposób niezwykły i kunsztowny. Mogłabym się rozpływać nad stroną literacką utworu, ale nie ona odciśnie się w mej pamięci. Powieść Murakamiego jest dla mnie historią ogromnej samotności w świecie pełnym ludzi. Japońskie społeczeństwo: schematyzowane, usystematyzowane, pozoranckie, pędzące do przodu wydaje się być pozbawione poczucia wspólnoty i solidarności, a bohaterowie Murakamiego - osamotnieni. Watanabe - samotnik, outsider (wcale nie z wyboru) co rusz żegna odchodzących śmiercią samobójczą przyjaciół. Dorasta, dojrzewa, chociaż jest to dojrzewanie naznaczone bólem, niezrozumieniem, cierpieniem. Ale też przeżywa miłość, fascynację, pożądanie, namiętność... Nie wszystko umie nazwać, nie wszystko rozumie, ale to właśnie istota "transformacji"- trzeba samemu doświadczyć, poznać, dojść. Z drugiej strony - gdyby nie Reiko i jej słowa podczas ostatniego spotkania, odłożyłabym książkę z ciężkim westchnieniem, przekonana, że "tylko mrok i ból":-) "Norwegian Wood" to także powieść o tym, jak ciężko z samotnością żyć, jak łatwo poddać się i rozsypać na kawałki. Jak trudno odnaleźć drugiego człowieka i jak często tłumimy w sobie wołanie o niego. Bohater powieści to nie młody buntownik, wojujący ze "starymi", światem i "systemem".To normalny, banalny, cichy, ot, zwyczajny chłopak, który - chociaż błądzi - stara się być uczciwy i szczery. Dlatego pokochali go czytelnicy. I smutne tylko, że zachwycamy się w bohaterze tym, co powinno stanowić podstawę stosunków międzyludzkich. Bo skoro tęsknimy, znaczy, że brak, a skoro brak - gdzie sens pytania o przyszłość człowieka...