Nie poddawaj się

Wzlot i upadek Simona Snowa

książka

Wydawnictwo HarperCollins Publishers
Oprawa miękka
  • Dostępność niedostępny

Opis produktu:

Ulubiony książkowy bohater znanej z `Fangirl` Cathy powraca z własną historią.

Simon Snow rozpoczyna właśnie ostatni rok nauki w Szkole Czarodziejów w Watford. Nie żeby przez ostatnie kilka lat jakoś bardzo się podszkolił - wciąż słabo radzi sobie z różdżką, w dodatku nieustannie coś podpala albo sam wybucha. Na domiar złego porzuca go dziewczyna, a jego mentor nie daje znaku życia. Simon zupełnie nie wie, dlaczego akurat on uznawany jest za najpotężniejszego czarodzieja, skoro każde z jego życiowych przedsięwzięć to porażka.
Ale gdy w Świecie Magów zaczyna wrzeć, Simon musi sprostać wyzwaniu i zapanować nad sytuacją. Nie pomaga przeczucie, że Baz, jego współlokator, a zarazem największy wróg, prawdopodobnie knuje coś za jego plecami.

`Nie poddawaj się` to powieść o magii, duchach, miłości i tajemnicy. Jest w niej tyle pocałunków i sekretów, ile można się spodziewać w książce Rainbow Rowell, autorki `Fangirl`, ale pojawia się tu znacznie więcej wampirów i innych potworów.
S
Szczegóły
Dział: Książki
Wydawnictwo: HarperCollins Publishers
Oprawa: miękka
Okładka: miękka
Wprowadzono: 12.10.2016

RECENZJE - książki - Nie poddawaj się, Wzlot i upadek Simona Snowa

4.5/5 ( 11 ocen )
  • 5
    8
  • 4
    2
  • 3
    0
  • 2
    1
  • 1
    0

Dominika Jachimowska

ilość recenzji:132

brak oceny 12-03-2017 14:02

Simon Snow rozpoczyna ostatni rok nauki w Szkole Czarodziejów w Watford. Chociaż jest uważany za najpotężniejszego maga na świecie, wciąż niezbyt dobrze radzi sobie z czarami. Niezwykle często zdarza mu się jednak wybuchać, niszcząc wszystko dookoła. Nie pomaga też fakt, że ostatnimi czasy coś poróżniło go z jego dziewczyną, a jego współlokator Baz znika, co zwiastuje zbliżające się kłopoty.

Kiedy w Świecie Magów niepokojące rzeczy, a Podstępny Szarobur znów próbuje go zabić, Simon musi stawić mu czoła i zrobić to, czego oczekuje się od Wybrańca.

Jeśli przeczytaliście opis książki, mogę się założyć, że waszym pierwszym skojarzeniem był Harry Potter. (Możecie też poniekąd znać tę historię, jeśli mieliście okazję czytać powieść Fangirl tej samej autorki). Nie da się ukryć, że liczne podobieństwa same się nasuwają: tytuł Wybrańca nadany Simonowi, dotyczące go proroctwo, urodziny głównego bohatera w lipcu... lub choćby to, że Wielki Mag konsekwentnie unikał Simona na jego szóstym roku, co przywodzi na myśl sytuację Harryego Pottera i Albusa Dumbledorea w Zakonie Feniksa. Sama na początku książki byłam lekko przytłoczona wieloma zbieżnościami, chociaż książka maksymalnie wciągnęła mnie od samego początku. Jeśli obawiacie się, że Nie poddawaj się jest tylko spóźnioną o wiele lat współczesną kopią serii J.K. Rowling, to, na szczęście, mogę Was zapewnić, że dalsze zdarzenia w książce przybierają całkowicie inny obrót. Wygląda to trochę tak, jakby Rainbow Rowell skorzystała z kilku pomysłów autorki Harryego Pottera i w oparciu o nie stworzyła własną historię.

Nie poddawaj się jest powieścią o magii i czarach, występuje w niej wiele fantastycznych stworzeń, takich jak trzpioty, bezliki, gobliny lub śnieżne diabły. Styl pisania autorki jest jednak zadziwiająco młodzieżowy, nie zmienił się wcale w stosunku do innych powieści Rainbow Rowell. To, że pisarka używa współczesnego slangu, a bohaterowie nie różnią się wcale od zwyczajnych dzisiejszych nastolatków (pomijając to, że są czarodziejami!), tworzy intrygującą mieszankę świata magicznego z rzeczywistym. Brak zawoalowanego, okraszonego podniosłością języka sprawia, że łatwiej wyobrazić sobie istnienie świata czarów w naszym realnym świecie.

W książce pojawiają się jednocześnie proste, ale i ciekawe formuły zaklęć. Niektóre z nich to: Z drogi, śledzie!, Życie na gorąco!, Nonsens!, Więcej skruchy! lub Zrób sobie przerwę na kit-kata! Naprawdę spodobały mi się używane przez bohaterów zaklęcia. Autorka słusznie nie zawracała sobie głowy wymyślaniem skomplikowanych formuł, bo zwyczajne zwroty okazały się znacznie lepszym wyjściem - są zarazem intrygujące i zabawne.

Jak wspominałam już w opisie książki, poznajemy Simona Snowa podczas jego ósmego roku nauki w Watford. Od początku miałam wrażenie, jakbym czytała kolejny tom serii, nie znając poprzednich. Rainbow Rowell wspomina o wydarzeniach poprzedzających akcję książki w taki sposób, jakby były one tylko krótkimi retrospekcjami zdarzeń, które zostały już uprzednio opisane. W pierwszym momencie wprowadziło mnie to w lekkie zmieszanie, ale później miałam już tylko ogromną ochotę, aby jak najszybciej zabrać się za te nieistniejące tomy!

Muszę przyznać, że w niektórych momentach książka ta przypominała mi o wiele wiele WIELE lepszą wersję Harryego Pottera i Przeklętego Dziecka. Podczas gdy ten twór nazwany "ósmym tomem serii" jest idealnym przykładem na to, jak NIE należy tworzyć historii umieszczonych w świecie magii, Nie poddawaj się jest wzorem na to, jak należy to robić.

Nie poddawaj się to powieść, która nie pozwalała mi spać. Szczerze, nie spodziewałam się, że będzie AŻ TAK dobra, a okazała się najlepszą książką, jaką przeczytałam w tym roku. Rainbow Rowell stworzyła cudowną powieść fantasy dla młodzieży, której głównym atutem, poza chwytającymi za serce wydarzeniami, trafnym humorem i magiczną aurą, są nieziemscy bohaterowie. Simon Snow i Tyrannus Basilton Grimm-Pitch (w skrócie Baz).Simon i Baz, Baz i Simon. Nigdy  w życiu nie spotkałam tak bardzo pasujących do siebie postaci, które jednocześnie byłyby tak różne. Jeśli czytaliście wspomnianą Fangirl, to wiecie, że między głównymi bohaterami rodzi się ogromne uczucie - tak, występuje tu miłość homoseksualna. Jednak jest ona tak ekscytująca, tak piękna i tak zaskakująca, że mam ochotę czytać wspólne momenty Simona i Baza w kółko i w kółko. Przyrzekam - czułam się jak mała dziewczynka, po raz pierwszy oglądająca scenę pocałunku: czytałam tą książkę z co najmniej tak dużą fascynacją. Może to dziwne, patrząc na to, że romanse w literaturze nie są dla mnie niczym nowym, ale pierwszy raz trafiłam na parę bohaterów, która powoduje u mnie typowy "fangirling". Kiedy skończyłam czytać tę powieść był już środek nocy, ale nie potrafiłam spać i leżałam tylko, gapiąc się w przestrzeń i szczerząc się jak głupia. Rainbow Rowell stworzyła tak doskonale zgranych bohaterów, którzy razem zdolni są zdziałać wszystko, że aż mnie ciarki przechodzą. Chcę więcej Baza, więcej Simona! Teraz, zaraz, tutaj!

Chociaż chętnie mówiłabym całe dnie tylko o Simonie i Bazie, w książce jest wielu innych bohaterów, którzy też zasługują na uwagę. Choćby Penelope, która wykazuje się ogromną inteligencją i lojalnością, zawsze gotowa do pomocy Simonowi. Czasem widziałam w Penny samą siebie. Jest też Agatha, którą postanowiłam konsekwentnie ignorować, ponieważ była postacią niezaprzeczalnie ważną, ale przeszkadzającą głównym bohaterom swoją obecnością.

Żadna książka od bardzo dawna nie wywołała u mnie takiego entuzjazmu jak Nie poddawaj się.
To powieść pełna magii, fantastycznych stworzeń i zapadających w pamięć bohaterów. Zawiera absolutnie zaskakujący i cudowny wątek romantyczny, który porusza serce. Chociaż z bólem przyjmuję do wiadomości, że książka ta prawdopodobnie nie będzie miała kontynuacji, to staje się moją ulubioną powieścią jednotomową.

...

Blondi

ilość recenzji:7

brak oceny 3-01-2017 22:05

Podchodziłam do tej książki z wielkimi obawami, ponieważ żywiłam do niej ogromne nadzieje. Chciałam żeby sprostała moim oczekiwaniom, które rosły z każdą entuzjastyczną recenzją, którą przeczytałam czy obejrzałam gdzieś w internecie. Miałam wiele wątpliwości, jedną z nich był wątek homoseksualny i jego umiejscowienie w tej opowieści. Nie wzięły się one znikąd. Już podczas lektury Fangirl fragmenty fanfica pisanego przez Cath, które byly umieszczone bodajże przed każdym rozdziałem nie przypadły mi do gustu i uważałam je za zbędne. Ale skoro wszyscy się zachwycają, to ta historia musi mieć to coś, prawda?

Moje początki z Nie poddawaj się były trudne, ponieważ wszystko przypominało mi Harryego Pottera. Jakby ktoś jeszcze nie wiedział Rowell wzorowała się na książkach Rowling i nie jest żadną tajemnicą, że Nie poddawaj się jest inspirowane powieściami brytyjskiej autorki. Dla mnie była to przeszkoda, której nie spodziewałam się pokonać w trakcie czytania. Starałam się, ale poprzekręcane nazwy i podobni bohaterowie sprawiały, że czułam się bardzo niepewnie i obawiałam się, że to będzie pierwsza książka Rowell, która mi się nie spodoba. Na szczęście tak się nie stało.


W pewnym momencie lektura stała się o wiele bardziej znośna i przyjemniejsza, a wszelakie nawiązania do HP przestały mi wadzić. Linia fabularna się rozkręciła, a ja przewracałam kolejne strony w zawrotnym tempie. Nawet nie wiem kiedy bez pamięci zakochałam się w tej historii i jej bohaterach. Szczególnie sympatyzowałam z Bazem. Jego postać uważam także za najbardziej ciekawą i najlepiej wykreowaną. To właśnie ten chłopiec przechodził wewnętrzne bitwy z samym sobą, potrafił doskonale ukrywać swoje emocje i gardzić wszystkimi dookoła, nawet osoby, które coś dla niego znaczyły. Urzekła mnie jego dwulicowość. Z pozoru zamknięty, nieprzyjemny introwertyk, a tak naprawdę potrzebujący zrozumienia i przyjaźni Basil.

Największymi plusami powieści są styl autorki, który jest bardzo przystępny, a jednocześnie w świetny sposób kreuje atmosferę magii i tajemnicy oraz szybkość, z jaką można ją przeczytać. To jedna z tych książek, którą można zacząć i skończyć w jeden wieczór, tak bardzo jest wciągająca i zajmująca. Po kilkudziesięciu stronach czytelnik automatycznie sympatyzuje z głównymi bohaterami i razem z nimi przeżywa pełną niespodzianek przygodę.

Nie poddawaj się to lektura obowiązkowa dla wszystkich, którzy pokochali Fangirl. Jest to powieść, w której na każdej stronie czuć magię. No i na pewno przypadnie do gustu wszystkim miłośnikom twórczości fanowskiej, ponieważ ta historia jest niczym innym jak fanfiction właśnie. Książkę naprawdę warto przeczytać, szczególnie jeśli proza Rainbow Rowell nie jest Ci obca. Gorąco polecam!

Marta Korytkowska

ilość recenzji:24

brak oceny 24-11-2016 10:43

Na początku lektury Nie poddawaj się mocno rzucają się w oczy podobieństwa do Harrego Pottera. Najpotężniejszy czarodziej i niezwykłe dziecko wyciągnięte ze świata Normalnych, jego zaprzysiężony wróg z wpływowej rodziny czarodziejów, niejaki Mag, stojący na czele Szkoły, Penny - mądralińska przyjaciółka Snowa, Szarobur - potężny czarodziej siejący postrach w Świecie Magów i polujący na Simona. Brzmi znajomo? Z czasem jednak Rowell zaczyna tworzyć własną historię, coraz mocniej odbiegającą od książek J.K.Rowling. W pewnym momencie zaczyna nawet zaskakiwać obrotem spraw.

Powieść o Simonie i Bazie traktuję zdecydowanie jako fanfik. Myślę jednak, że to naprawdę dobry fanfik i czytało mi się go z wielką przyjemnością. Ponieważ akcja książki rozpoczyna się dopiero z ostatnim rokiem nauki Simona i Baza, początkowo możemy być nieco zagubieni i przytłoczeni ilości wątków i wydarzeń, które miały miejsce w latach wcześniejszych. Rowling na uporządkowanie wszystkiego miała 7 tomów - tutaj mamy tylko jeden, jest więc co nadrabiać. Ogromnym plusem książki Rowell jest humor - sytuacyjny, ale przede wszystkim komiczne hasła zaklęć. Zamiast avada kadavra mamy życie na gorąco, tu nie ma nic do oglądania czy deklamowanie rymowanki biedroneczko leć do nieba. Można się zdrowo ubawić :)

Jedyne, co mogę odnotować na minus, to zakończenie. Nie do końca jasne i po prostu dziwaczne. Jednak cała reszta nadrabia. Świetnie bawiłam się przy tej książce, szybko się wciągnęłam i bardzo szybko mi się ją czytało. Cieszę się, że Rainbow Rowell wpadła na pomysł, aby poświęcić osobną książkę bohaterom stworzonym na potrzeby Fangirl. Simon i Baz zdecydowanie prosili się o własną powieść.

www.przychylnym-okiem.blog.onet.pl

ilość recenzji:189

brak oceny 14-11-2016 11:15

18-letni Simon Snow po wakacjach spędzonych w sierocińcu w świecie Normalnych wraca do Watfordzkiej Szkoły Czarodziejów, by odbyć tam ostatni rok nauki. Mimo iż dysponuje największą mocą i uważany jest za najpotężniejszego czarodzieja, to wciąż ma problem z kontrolowaniem swojej magii i bywa zagrożeniem dla wszystkich znajdujących się w jego otoczeniu. Nie wie też, jak rozprawić się z niebezpiecznym i podstępnym Szaroburem, który próbuje zniszczyć cały magiczny świat i od kilku lat nie daje mu spokoju. Nie pomaga też fakt, że pokój musi dzielić ze swoim odwiecznym wrogiem, wampirem Bazem, który ciągle spiskuje przeciwko niemu, a jego mentor i opiekun każe mu opuścić ukochaną szkołę i ukryć się w bezpiecznym miejscu. Simon nie zamierza jednak porzucić przyjaciół i uciekać, tylko za wszelką cenę chce stawić czoło niebezpieczeństwu, jakie na nich czyha.
?Nie poddawaj się. Wzlot i upadek Simona Snowa? to już moje trzecie spotkanie z twórczością amerykańskiej autorki, Rainbow Rowell, która tym razem postanowiła osadzić swoją historię w świecie fantasy, a za cel obrała sobie główną postać z fanfiction, które pisała Cath ? bohaterka książki ?Fangirl?. Na początku trochę obawiałam się tego spotkania, bo ?Nie poddawaj się? w sporej mierze opiera się na serii o Harrym Potterze i pomimo znaczących modyfikacji, trudno nie doszukiwać się podobieństw. Początek opowieści o Simonie Snowie nie był najlepszy i z trudem przebrnęłam przez pierwsze kilkadziesiąt stron, które bardzo mi się dłużyły i ich przeczytanie zajęło mi sporo czasu. Na szczęście wraz z pojawieniem się Baza historia zaczęła nabierać barw i stała się bardziej interesująca. Muszę przyznać, że ta pozycja przypadła mi bardziej do gustu, niż książka ?Załącznik? tej autorki, z którą miałam okazję niedawno się zapoznać, choć nie obyło się bez kilku potknięć, zwłaszcza na początku. ?Nie poddawaj się. Wzlot i upadek Simona Snowa? to przesycona czarem, niepowtarzalną atmosferą i pełna uroku opowieść o sile przyjaźni, niespodziewanej miłości oraz wyjątkowych czarodziejach i innych magicznych stworzeniach, w której nie brakuje charakterystycznego humoru autorki i zaskakującego wątku miłosnego. Amerykańska autorka serwuje swoim czytelnikom nietuzinkową historię pełną magii, tajemnic i nieoczekiwanych zwrotów, która świetnie się sprawdzi w roli lekkiej i niezobowiązującej lektury. Pozycję tę z pewnością docenią miłośnicy niepowtarzalnego pióra Rainbow Rowell oraz entuzjaści fantastyki.

Books Hunter

ilość recenzji:1

brak oceny 7-11-2016 11:40

Jak zapewne wiecie, albo i nie, książka "Fangirl" bardzo, ale to bardzo mi się podobała. I opowiadanie, którego fragmenty poznałam właśnie w tej książce, również przypadło mi do gustu. Nie wiedziałam (słaby research), że wydano również książkę, w którym prym wiedzie opowieść o Simonie Snow! Wszyscy, zarówno za granicą, jak i w Polsce byli podekscytowani tą książką i zachwalali ją bardziej czy mniej. Dlatego i mnie zachciało się poznać świat Simona z zupełnie innej strony. Czy spodobał mi się ten punkt widzenia? Zobaczcie sami...


Muszę przyznać, że nie od początku wczułam się w fabułę. Trochę mi to zajęło, może nawet trochę więcej, niż trochę. Ta książka jest inna od tych, które do tej pory czytałam. Oczywiście chodzi mi o twórczość Rainbow Rowell. Bardzo lubię styl tej autorki i prócz jednej, wszystkie polubiłam. Z "Nie poddawaj się" miałam pewien problem. Ciągle zastanawiałam się czy ten świat magów mi odpowiada, czy też nie do końca. Owszem, całość oceniam na plus, jednak nie do końca przekonałam się do tego świata. Jeśli ktoś lubi młodzieżowe książki tego typu, to zapewne "Nie poddawaj się" przypadnie mu do gustu. Mnie czegoś brakowało...

Jeśli chodzi o postaci - są one bardzo sympatyczne i nieźle wykreowane. Jest tutaj wątek homoseksualizmu, który mnie nie przeszkadzał, ale jeśli kogoś to razi, to sądzę, że powinien sobie odpuścić lekturę. Chociażby dlatego, że nie jest to wątek poboczny, a główny, więc wiele wokół niego się dzieje. Mnie on nie przeszkadzał, wręcz przeciwnie. Sądzę, że był mocnym plusem książki. Autorka w bardzo fajny sposób go przedstawiła i jestem zadowolona, że nie zrobiła tego w sposób ostentacyjny.

Jest jeszcze sprawa fan fiction, które według wielu czytelników jest mocno odczuwalne i często widziałam/słyszałam porównania do Harryego Pottera. Ja sama porównania nie mam, bo HP nie czytałam. Dlatego też, nie odniosę się do porównania, ale wspomnieć trzeba. Niemniej nie uważam, żeby takie porównania były czymś złym.

Zawsze w książkach Rowell cenię sobie lekkość pisania, co przyczynia się do czerpania przyjemności z czytania. Cenię sobie również kreację postaci, zabawne dialogi i klimat, jaki autorka tworzy w swoich powieściach. To wszystko również w tej powieści jest jak najbardziej na plus.

sol-...

Books Hunter

ilość recenzji:1

brak oceny 4-11-2016 13:49

Jak zapewne wiecie, albo i nie, książka "Fangirl" bardzo, ale to bardzo mi się podobała. I opowiadanie, którego fragmenty poznałam właśnie w tej książce, również przypadło mi do gustu. Nie wiedziałam (słaby research), że wydano również książkę, w którym prym wiedzie opowieść o Simonie Snow! Wszyscy, zarówno za granicą, jak i w Polsce byli podekscytowani tą książką i zachwalali ją bardziej czy mniej. Dlatego i mnie zachciało się poznać świat Simona z zupełnie innej strony. Czy spodobał mi się ten punkt widzenia? Zobaczcie sami...


Muszę przyznać, że nie od początku wczułam się w fabułę. Trochę mi to zajęło, może nawet trochę więcej, niż trochę. Ta książka jest inna od tych, które do tej pory czytałam. Oczywiście chodzi mi o twórczość Rainbow Rowell. Bardzo lubię styl tej autorki i prócz jednej, wszystkie polubiłam. Z "Nie poddawaj się" miałam pewien problem. Ciągle zastanawiałam się czy ten świat magów mi odpowiada, czy też nie do końca. Owszem, całość oceniam na plus, jednak nie do końca przekonałam się do tego świata. Jeśli ktoś lubi młodzieżowe książki tego typu, to zapewne "Nie poddawaj się" przypadnie mu do gustu. Mnie czegoś brakowało...

Jeśli chodzi o postaci - są one bardzo sympatyczne i nieźle wykreowane. Jest tutaj wątek homoseksualizmu, który mnie nie przeszkadzał, ale jeśli kogoś to razi, to sądzę, że powinien sobie odpuścić lekturę. Chociażby dlatego, że nie jest to wątek poboczny, a główny, więc wiele wokół niego się dzieje. Mnie on nie przeszkadzał, wręcz przeciwnie. Sądzę, że był mocnym plusem książki. Autorka w bardzo fajny sposób go przedstawiła i jestem zadowolona, że nie zrobiła tego w sposób ostentacyjny.

Jest jeszcze sprawa fan fiction, które według wielu czytelników jest mocno odczuwalne i często widziałam/słyszałam porównania do Harryego Pottera. Ja sama porównania nie mam, bo HP nie czytałam. Dlatego też, nie odniosę się do porównania, ale wspomnieć trzeba. Niemniej nie uważam, żeby takie porównania były czymś złym.

Zawsze w książkach Rowell cenię sobie lekkość pisania, co przyczynia się do czerpania przyjemności z czytania. Cenię sobie również kreację postaci, zabawne dialogi i klimat, jaki autorka tworzy w swoich powieściach. To wszystko również w tej powieści jest jak najbardziej na plus.

Zagubiona w słowach

ilość recenzji:1

brak oceny 3-11-2016 19:38

Pożyczasz postacie. Bierzesz ich świat i zaczynasz tworzyć coś zupełnie nowego. Czujesz, że możesz doprowadzić ich dokądkolwiek tylko chcesz. Zrobić z nimi co tylko dusza zapragnie. To właśnie magia fanfiction. Umożliwia każdemu fanowi poprowadzenia historii na całkiem inny tor, czasami przekraczając najśmielsze wyobrażenia. A jak wyglądałby Twój fanfic? Simona Snowa poznałam już przy okazji czytania Fangirl. Pojawiały się fragmenty fanfiction pisanego przez główną bohaterkę i ucieszyłam się, gdy okazało się, że będę mogła poznać całość tej historii. Już na początku muszę przyznać, że nie spodziewałam się, że Nie poddawaj się aż tak mnie wciągnie. Świat przedstawiony przez autorkę wypełniony był magią. Niektórzy mogą upierać się, że to parodia Harryego Pottera, jednak fanfiction rządzą się nieco innymi prawami. Ja dla przykładu czuję się całkowicie oczarowana. Dawno tak nie śmiałam się podczas lektury i tak mocno trzymałam kciuki za bohaterów. Nie brakowało akcji, humoru i genialnych sytuacji w jakże przewrotnej relacji Simona z Bazem. Autorka bardzo sprytnie wszystko sobie obmyśliła i sprawiła, że aż przypomniały mi się czasy, kiedy sama pisałam dalsze losy moich ulubionych postaci. Bohaterowie byli zdecydowanie najlepszym elementem tej opowieści ? barwni i ciekawie wykreowani. Pokochałam ich już od pierwszej chwili, a w szczególności Simona i Baza. Ich wzajemne dogryzanie sobie sprawiło, że nie raz szczerzyłam się jak głupia do książki. Jeszcze lepsze było to, że byli swoimi współlokatorami i... największymi wrogami od dobrych paru lat. Każde miało swoje sekrety, mniej lub bardziej mroczne. Wpleciony został również wątek Szarobura, ale nie mogło obejść się również bez fantastycznych stworzeń jak na przykład wampirów. Pojawił się wątek romantyczny. Byłam bardzo ciekawa, jak wypadnie on na tle całej opowieści i muszę przyznać, że się nie zawiodłam. Z wielkim zainteresowaniem śledziłam miłosne perypetie Simona, szczególnie, gdy do gry wkroczył Baz. Spodobał mi się sposób, w jaki autorka poprowadziła całą relację. Miłość była czymś odkrywczym i zaskakującym, a przynajmniej dla głównego bohatera, dla którego świat nagle stanął na głowie. Była zupełnie jak jego wybuchy. Pochłonęła wszystko dookoła. Podsumowując, Nie poddawaj się to książka, w której nie brak akcji, intryg i miłości, która czasami potrafi zaskoczyć. Od pierwszej chwili pokochałam ten magiczny świat i bohaterów wraz z ich potyczkami słownymi, które momentami potrafiły rozłożyć mnie na łopatki. Ta historia bardzo mi się spodobała i muszę przyznać, że Rainbow Rowell wykonała kawał dobrej roboty. Myślę, że książka powinna się spodobać tym, którzy szukają czegoś lekkiego i wciągającego na długie godziny. Gorąco polecam. Zdecydowanie warto poznać historię Simona i Baza.

Livingbooksx

ilość recenzji:87

brak oceny 30-10-2016 20:55

Simon Snow to młody, dojrzewający chłopak, a właściwie adept sztuki magicznej. Jego życie wygląda na pozór normalnie, jednakże jego dnie przepełnione są szczególną nauką - rzucanie zaklęć, posługiwanie się różdżką, tworzenie ciekawych czarodziejskich przedmiotów.. Lecz wcale nie jest w tym taki dobry. Co dziwne, cały świat uważa go za niejakiego Wybrańca, choć Simon nie wyróżnia się żadnymi wyjątkowo szczególnymi zdolnościami. Można powiedzieć nawet, że jest "trójkowym" uczniem. Świat ma wobec niego swoje plany. Na domiar złego, Snowa rzuca dziewczyna, a mentor ukrywa się daleko w górach. Co teraz ma zrobić Simon? Kto da mu potrzebne porady i nauki? O co tak naprawdę chodzi z jego wyjątkowością?

Rainbow Rowell to autorka zapewne znana wszystkim czytelnikom. Dla niektórych jest mistrzynią swojego fachu, dla innych natomiast zwykłą, niewyróżniającą się jedną z wielu. Do tej pory miałam okazję zapoznać się jedynie z "Załącznikiem", który bardzo mi się spodobał, lecz nie należał do najwybitniejszych pozycji książkowych na świecie. Premiera jej najnowszej twórczości od razu przykuła moją uwagę i wiedziałam, że po raz kolejny chcę spotkać się z ową autorką i jej stylem pisania oraz snucia opowieści. Książka na samym początku była nieco specyficzna...

Lecz szybko się do niej przekonałam! Na początku miałam niejaki problem w wczuciem się w miejsce akcji, zapoznaniem z nowymi bohaterami i obecną sytuację postaci. Jak to u Rainbow często bywa, akcja nie dzieje się zbyt szybko i całość rozwija się dość powoli. Tak było również tym razem, jednakże po poprzedniej jej książki byłam na to przygotowana i w żadnym stopniu mnie to nie zawiodło, to po prostu styl autorki. "Nie poddawaj się" również nie należy do wybitnych dzieł pojawiających się na rynku wydawniczym, jednakże ma ona w sobie coś, co sprawia, że mimo wszystko wyróżnia się na tle innych książek.

Styl piania autorki w dalszym ciągu jest niesamowicie lekki i niezwykle przyjemny, przez co strony podczas czytania uciekają w dość szybkim tempie. Dialogi, które pojawiają się pomiędzy bohaterami są niezwykle ciepłe i chwilami zabawne, co wręcz uwielbiam w książkach Rainbow. Ma świetne wyczucie sytuacji oraz poczucie humoru, które dodaje wiele uroku jej powieściom. Pomysł na powieść okazał się tym razem genialny i bardzo dobrze wykreowany. Wampiry, nieznane postacie, tajemnice przeplatające się z codziennością oraz przeszłością, wrogowie oraz punkty widzenia kilku bohaterów, które potrafią przedstawić czytelnikowi akcję z różnych stron.

monweg

ilość recenzji:331

brak oceny 28-10-2016 23:40

Simon Snow rozpoczyna właśnie ostatni rok nauki z Szkole Czarodziejów w Watford. Nie żeby przez ostatnie kilka lat jakoś bardzo się podszkolił ? wciąż słabo radzi sobie z różdżką, w dodatku nieustannie coś podpala albo sam wybucha. Na domiar złego porzuca go dziewczyna, a jego mentor nie daje znaku życia. Simon zupełnie nie wie, dlaczego akurat on uznawany jest za najpotężniejszego czarodzieja, skoro każde z jego życiowych przedsięwzięć to porażka.

Naczytałam się tyle dobrego o autorce Nie poddawaj się. Jej wcześniejsze powieści Eleonora i Park, Fangirl, Linia serc wyniosły ją na pierwsze miejsca New York Timesa, a prawa wydawnicze sprzedano do wielu krajów świata. Niestety po najnowszej książce naprawdę nie wiem, czy mam ochotę poznać twórczość Rainbow Rowell. Ale od początku.

Od pierwszych stron Nie poddawaj się miałam nieodparte wrażenie, że zbyt dużo pisarka zaczerpnęła z Joanne Kathleen Rowling. Harry Potter już był i ja dojrzała wiekiem potteromaniaczka nie zgadzam się z czymś, co za bardzo ociera się o plagiat. Wszak Simon Snow to nowa wersja Harry?ego; jego przyjaciółka Penelope stanowi mieszankę wybuchową dwóch postaci Hermiony i Rona; współlokator i wróg Baz jest jak Draco Malfoy; no i jeszcze postać Szarobura, który przypomina Lorda Voldemorta. Nie zapomniałam oczywiście o Magu, który w świecie Harry?ego również ma swojego odpowiednika Albusa Dumbledora. Zakazany Las jest tutaj Ukrytym Lasem. Dość żałosne, prawda?

Po pisarce, o której czytałam prawie w samych superlatywach oczekiwałam czegoś więcej niż otrzymałam. Wiedziałam, że ma być o magii, ale jakieś to wszystko nieudolne i mało ciekawe. Spodziewałam się burzy z piorunami a dostałam ledwie przyjemny majowy kapuśniaczek. Dla mnie, fanki młodego czarodzieja i miłośniczki fantasy to zdecydowanie niewiele, aby mnie zaczarować.

Postaciom też dość dużo brakuje, żeby zainteresować czytelnika. Mam wrażenie, że są niezbyt dopracowane, wydają się płaskie, papierowe; brak im oryginalności. Jak więc widzicie wykreowanie postaci obdarowuję sporym minusem. Wychodzimy na zero, gdyż daję dużego plusa za wykorzystanie wątku homoseksualnego. To chyba najmocniejsza strona tej książki.

Według mnie Rowell powinna pozostać przy gatunku literackim, który jej wychodzi. Po co, u diabła, brała się za fantastykę? Mimo lekkiego pióra powieść Nie poddawaj się szła mi się jak po grudzie. Dawno aż tak bardzo nie wymęczyłam się podczas lektury. Nie wiem, czy założeniem było naśmiewanie się z pierwowzoru. Zaklęcia w książce są żałosne i zamiast coś wnosić, śmieszą (dla przykładu przytoczę jedno z nich, roztapiające masło ? Życie na gorąco). Bardziej pasuje do serialu sensacyjnego niż do zaklęcia. A takich zaklęć-niezaklęć jest znacznie więcej i już nie mam pojęcia czy śmiać się, czy płakać.

Ogólnie uznaję powieść Rowell za słabą, mimo niezłego zakończenia. Czuję się mocno rozczarowana. Nie poddawaj się może trafić do licznej rzeszy wielbicielek twórczości amerykańskiej pisarki. Zdecydowanie odradzam fanom fantasy, a przede wszystkim nieprzebranej ilości potteromaniaków.

Quidportavi

ilość recenzji:1

brak oceny 22-10-2016 17:59

Od czego to się? ach tak! Fabuła!

Watford to szkoła dla czarodziejów znajdująca się gdzieś w Wielkiej Brytanii. Główny bohater ? Simon Snow jest na siódmym, ostatnim roku. Ważne info ? Simon jest najpotężniejszym czarodziejem na świecie. Chłopak ma w sobie tyle magii, że aż go rozsadza. Dosłownie. Mimo siedmiu lat nauki chłopak ma problemy z zaklęciami, ciągle coś plącze, a na domiar złego w sytuacjach kryzysowych zdarza mu się podpalać to i owo. No, ewentualnie wybuchać. Ale to jeszcze nie jest najgorsze! Prawdziwym problemem jest to, że ktoś wysysa magię ze świata, a zgodnie z przepowiednią to właśnie Simon ma go pokonać. I tak oto gdy chłopakowi świat sypie się na głowę, traci dziewczynę, obserwuję wisząca na włosku wojnę, która lada moment wybuchnie, przychodzi czas, aby stawić czoła złu, które pochłania magiczną moc i ocalić świat magów. Tylko jak tego dokonać, jeśli nie panuje się nawet nad własną mocą? Co zrobić, aby świat czarodziejów się nie rozpadł? Jak rozwikłać zagadkę, która spędza sen z powiek naukowcom od kilkunastu lat? Przeczytajcie Nie poddawaj się, a poznacie odpowiedzi na te i wiele więcej pytań ;).

Na początku muszę się wam przyznać, że nie miałam styczności z Fangirl, przez co troszkę nie wiedziałam na co się piszę biorąc się za Nie poddawaj się. A co ma piernik do wiatraka? Otóż ci, którzy czytali Fangirl wiedzą, że jedna z bohaterek pisze tam fanfiction o Simonie Snow ? czyli bohaterze Nie poddawaj się. Od razu mówię, że za żadne skarby świata nie umiem ogarnąć zamysłu Rowell i nie wiem, czy to co czytałam było właśnie tym fanfiction z Fangirl, czy raczej urzeczywistnieniem fikcyjnej książki, której Cathy (bohaterka Fangirl) była tak wielką fanką, ze stworzyła fanfic nią inspirowany. W zasadzie zastanawiałam się nad przeczytaniem Fangirl, ale ilekroć wspomnę gdzieś o Rowell, to właśnie tę książkę każdy mi odradza i? i przez to póki co nie rozwikłam zagadki z fanfikiem. Jeśli ktoś z Was umie mi to wyjaśnić to proszę ? piszcie w komentarzach, bo mój mózg wysiadł i? potrzebuje pomocy :).

Dobra, ale przejdźmy do moich odczuć i opinii o Nie poddawaj się ;). Szczerze mówiąc mam mętlik w głowie. Z jednej strony upewniłam się w tym, że styl Rowell do mnie trafia i na bank będę czytać jej książki, a z drugiej strony za cholerę nie wiem co jej strzeliło do głowy, żeby brać się za fantastykę. Ale po kolei.

Styl autorki znów jest niesamowicie lekki i pełen dobrego humoru. Do diaska, uśmiechałam się pod nosem czytając dialogi, których jest bardzo dużo (co niesamowicie przyspiesza czytanie książki ;)).Rowell ma talent do prześlizgiwania się przez historię tak gładko, jakby sunęła na saneczkach po śniegu. W zasadzie nie ma tam momentu nudy? chociaż może to przez to, że nie ma też momentów zapierających dech w piersi. Jest jakoś tak? równiutko. Ta historia ani ziębi, ani grzeje. Ona bawi. To na pewno :).

Podobały mi się liczne nawiasy. To chyba jest charakterystyczne dla Rowell (nie wiem tak na 100%, bo czytałam póki co dwie książki jej autorstwa :P). W każdym bądź razie te wtrącenia były zawsze trafione i jakieś takie... Kurcze, nie umiem wyjaśnić. To tak, jakby Rowell już po napisaniu Nie poddawaj się, wpadła na kilka pomysłów, ale nie miała jak ich wpleść, więc natrzaskała nawias obok nawiasu z dopiskami. Może nie spodoba się to każdemu, ale ja pochwalam takie zabiegi ;).

Bolało mnie strasznie to, jak perfidnie wzorowano się tu na Harrym Potterze. Bo naprawdę ilość zapożyczeń aż boli. Zamiast Nawiedzonego Lasu jest Ukryty Las. W Harrym była Bijąca Wierzba, a tutaj mamy Wieżę Płaczącą. Lokalny Hagrid pasie sobie kozy i ma drewnianą laskę zamiast parasolki z ukrytą różdżką. No po prostu zapożyczeń jest bez liku. Właśnie dlatego nie lubię ff. Bo to taki kulturalny plagiat jest według mnie. Tak więc za przegięcie z wzorowaniem się na Harrym Rainbow Rowell ma u mnie minusa, co nie znaczy, że przestanę ją lubić. Co to, to nie ;).

Ogromnego, kolosalnego, wielkiego, potężnego minusa ma jednak za to jak okaleczyła magię w tej książce. A może nie tyle magię, co zaklęcia. Co to w ogóle miało być ja się pytam?! Te zaklęcia były tak idiotyczne, że? a z resztą, co mi tam. Przytoczę Wam kilka. Wyobraźcie sobie, że Wasz przyjaciel zamierza zaraz wysadzić w powietrze hmmm? podwórko waszego domu. Jakim zaklęciem go powstrzymacie? Polecam spróbować tego: Weź się w garść! Staw czoło! Trzymaj się! Nie trać głowy! Na Simona działa. A co jeśli chcecie roztopić masełko na babeczce? Nic prostszego, wystarczy zawołać Życie na gorąco! Chcesz sobie polatać? No to dawaj W górę, w górę i pod chmurę!, a jak ci się latanie znudzi, to rzuć A my wszyscy bęc!, i po sprawie. Tak Kochani, to są zaklęcia. Nie zgrywam się. Dobrze, że ktoś pomyślał, żeby każde z zaklęć podkreślić pogrubioną czcionką, bo można by pomyśleć że nasi bohaterowie cierpią na jakieś zaburzenia i lubią sobie raz na jakiś czas krzyknąć jakiś tekst zupełnie od czapy. Także za zaklęcia Rowell ma u mnie minusa.

Kolejnego zgarnia za potwory, które stworzyła w Nie poddawaj się. Na litość boską kto przy zdrowych zmysłach wymyśla borsukinsyny (To , jak tłumaczy autorka, są takie borsuki, tylko że paskudne.) albobabojagołaki? Już nie wspomnę o tym, że tutejszy odpowiednik Voldemorta nazywa się Szarobur? Może to miało być komiczne, sama nie wiem. Jeśli tak, to udało się. Nazwy w książce są tak idiotyczne, że aż śmieszne. Po przeczytaniu o babojagołakach miałam ochotę napisać do Rowell list z prośbą, aby dla dobra swojego i czytelników nie pisała kolejnych powieści fantasy. Bo bądź co bądź Nie poddawaj się jest książką fantasy, i to jedyną w swoim rodzaju ;P.

To by było chyba tyle, jeśli o minusy chodzi. Pora więc na plusy, i tu muszę opowiedzieć wam co nieco o bohaterach Nie poddawaj się. Jejku, Rowell ma dar do tworzenia postaci, których nie sposób nie lubić. Okej, może tych złych nie polubiłam, ale cała reszta z marszu trafiła do mego serducha.

Na pierwszy ogień weźmy takiego Simona. Ciapa z niego jakich mało. Siedem lat się chłopina uczy, a nadal miesza zaklęcia i podpala co popadnie. Ale to mu trzeba wybaczyć. W końcu jest Wybrańcem! Snow jest taki uroczy z tym jego niepohamowanym apetytem i opóźnionym ogarnianiem, że aż chciałoby się go poznać. Tak wiecie, w TYM świecie ;)

Penelope ? czyli coś jakby Hermiona, tylko z pućkami ? jest fajniutka. Serio, nie wiem jak inaczej ją określić. Ona jest tą taką książkową chłopczycą, która nie lęka się wspinania po drzewach, siniaków i obdartych łokci. Podobała mi się jej żądza przygody, pomysłowość i inteligencja. Cóż, po prostu lubię bohaterki, które nie są pustakami. Taki fetysz ;).

Nie mniej jednak moje serducho w całości oddaję Bazowi <3. Cholera, w życiu nie leciałam tak bardzo na? Ughhh no nie zdradzę, bo to by był okrutny spoiler. W zasadzie nie wiem jak Wam cokolwiek o nim napisać, aby nie popsuć wam lektury, więc może po prostu porozwodzę się nad jego pięknymi, szarymi oczami, zamiłowaniem do garniturów, nieprzeciętną zdolnością do bycia skończonym wrednialcem, ale też do troski o tych, których kocha. Kurczę, dla samego Baza z chęcią przeczytałabym kontynuację tej historii! W zasadzie przez całą książkę czekałam na rozdziały widziane jego oczami, bo uważam, ze były najlepsze. Były takie? bazowate. Sarkastyczne, nieco mroczne, mocno dowcipne? jednym słowem ? świetne!

W Nie poddawaj się występuje wątek homoseksualny (to się tak nazywa? Jeśli nie, to mnie poprawcie), który w zasadzie podbił moje serducho. Tylko czekałam na kolejne strony zapisane rodzącą się miłością pomiędzy dwójką bohaterów powieści. Nie zdradzę Wam oczywiście jak potoczyły się losy tej dwójki, ale nie mogę pominąć tego aspektu, bo to właśnie za niego Rowell dostaje ode mnie ogromnego plusa. Tak mnie wciągnęło śledzenie tego wątku, że w jeden dzień pochłonęłam ponad połowę książki, a teraz w sumie mam niedosyt i chciałabym czytać o nich dalej.
I co jeszcze? cóż, to chyba już wszystko ;). Podsumowując ? Nie poddawaj się mnie zaskoczyło, bo niby ma tyle tych minusików? a mimo wszystko podoba mi się, chcę więcej. Wydaje mi się, że to zasługa stylu Rowell, który po prostu do mnie trafia. Nie mniej jednak nie wiem, czy chciałabym czytać inne książki o tematyce fantasy tej autorki. Chyba jednak nie dane jej jest wkraczać do światów przepełnionych smokami i wampirami, bo od progu je partaczy swoimi borsukinsynami?

Książkę mogę polecić? hmmm? z pewnością tym z Was, którzy nie maja nic przeciwko fanfic?om.Nie poddawaj się spodoba się zapewne też osobom, który przypadła do gustu Fangirl (tak obstawiam :P). Jednak jeśli jesteś czuły na odgapianie, albo jesteś zagorzałym fanem Harry?ego, to może jednak daruj sobie najnowszą powieść Rowell? Oszczędzisz sobie nerwów ;).