"Był tylko ramieniem śmierci, niechętnym narzędziem..."
Liselotte Roll stanęła przed ambitnym wyzwaniem stworzenia niezwykle zapętlonej intrygi kryminalnej. Efektowna wielowątkowość, niemal przez całą książkę śledzimy równolegle toczące się dwa aspekty śledztwa, które dopiero po dłuższym czasie zaczynają się zazębiać. Z mroku kłamstw i niedopowiedzeń wyłania się przerażająca prawda, zaś jej fragmenty nieustannie zaskakują zwrotem akcji. Jedna niewiadoma pociąga kolejne, stawiając przed odbiorcą trudne zadanie opracowania właściwej hipotezy, słusznej interpretacji, znaczącego przypuszczenia. Podobało mi się złożone zapętlenie, zakleszczenie w półprawdach i matactwach. Już chwytałam kontekst całości, a on nagle sprytnie wymykał się pojmowaniu.
O ile przekonał mnie pomysł na fabułę, tak nie zrobiła na mnie wrażenia praca służb policyjnych, zbyt ospała, powolna, zawieszona w próżni. Śledczy kręcili się wokół własnej osi, wykazywali się marazmem w czynach, a nawet do pewnego stopnia, zaniedbywaniem zawodowych obowiązków. Dotyczyło to niestety też kluczowej postaci serii, zatem nie było kogo podziwiać i komu kibicować w walce z zakrojoną na szeroką skalę przestępczością. Na usprawiedliwienie apatii, morderstwa cechował łańcuch osobliwych tajemnic, na zasadzie wszystko albo nic, dopóki nie trafiło się na choćby jeden właściwy trop, nie można było nic zrobić w składaniu fragmentów detektywistycznej zagadki. Zastanawiające były wyjątkowo sprzyjające zbiegi okoliczności, albo irytujące incydenty, przykładowo policjant idiotycznie dający zbiec podejrzanemu, czy terapeutka rażąco naruszająca standardy bezpieczeństwa, wystawiająca siebie i pacjenta na niebezpieczne i zbędne ryzyko. Zachowania bohaterów miały tendencję do raptownych zmian stron, małego stopniowania motywów postępowania, szarpanych zwrotów myślenia, wydawały się kanciaste i niezgrabne.
Wszystko zaczyna się od znalezienia porzuconych fragmentów zwłok mężczyzny i martwego stada ptaków. Makabryczna sceneria zapowiada koszmarną kontynuację, w której uczestniczyć mogą liczne postaci i zatrważające sekrety. Wydaje się, że śmierć ułożyła perfekcyjny plan, kto i kiedy ma jeszcze wpaść pod jej kosę, wyzbyć się uczuć, przeobrazić w coś nieludzkiego, a odliczanie już w toku. Podsumowując odczucia czytelnicze, rewelacyjnie zapleciona zagadka detektywistyczna, trzymająca złożonością w zainteresowaniu, ale brak wsparcia ze strony dociekliwości i zdolności kojarzenia policjantów, a zatem stosunkowo niskie budowanie napięcia. Ogniwem łączącym obie perspektywy okazała się lekka warstwa obyczajowa, charakteryzująca się ciekawym tłem. Przyjazna narracja, ciekawe mroczne zdarzenia, ale gapiostwo członków wydziału kryminalnego psuło pozytywny wydźwięk. Przypomina mi to wrażenia po spotkaniu z pierwszym tomem serii o inspektorze Magnusie Kalo "Trzeci stopień".
Opinia bierze udział w konkursie