Książkowe bestsellery z tych samych kategorii

Na imię jej Rose

książka

Wydawnictwo Świat Książki
Oprawa miękka
  • Dostępność niedostępny

Opis produktu:

Niezwykle ciepła i wzruszająca opowieść o tym, co może się zdarzyć, gdy życie przestaje się toczyć zgodnie z naszymi oczekiwaniami.

Ludzie uważali Iris Bowen za piękność. Miała burzę rudych włosów, wysokie kości policzkowe, poruszała się jak tancerka. Ale to było dawno.

Teraz Iris, ogrodniczka i matka adoptowanej Rose, w wiejskim domu na zachodzie Irlandii stara się prowadzić w miarę normalne życie po śmierci męża. Uwiera ją jednak obietnica dana mężowi przed jego śmiercią; obietnica, której nie zamierza spełnić. Tak jest do dnia, w którym odbiera telefon od swojej lekarki.

Po tej rozmowie niespełnione przyrzeczenie Iris, że odnajdzie biologiczną matkę Rose, żeby dziewczyna miała rodzinę, gdyby z nią stało się coś złego, zaczyna ją wręcz prześladować. Wiedziona impulsem, z jedynym dowodem - kopertą sprzed dwudziestu lat - udaje się w podróż śladami przeszłości, która zawiedzie ją do Bostonu i przyniesie zaskakujący rozwój sytuacji nie tylko jej, ale i Rose, przyjaciołom, a nawet zupełnie nieznanym ludziom.
S
Szczegóły
Dział: Książki
Wydawnictwo: Świat Książki
Oprawa: miękka
Okładka: miękka
Wprowadzono: 19.01.2016

RECENZJE - książki - Na imię jej Rose

4.5/5 ( 13 ocen )
  • 5
    11
  • 4
    0
  • 3
    1
  • 2
    0
  • 1
    1

Kasiek

ilość recenzji:1

brak oceny 20-01-2016 14:28

Leniwa niedziela jest moją ulubioną serią wydawniczą, jak na razie żadna książka z tej serii mnie nie zawiodła i ciągle mam ochotę na więcej. Te książki dostarczają mi niesamowitych przeżyć, emocji. Po każdą książkę sięgam z coraz większą ciekawością. Niestety oczekiwania też są coraz większe i towarzyszy im lęk, że tym razem, no kurczę, może nie uda się im sprostać. Gdy za oknem śnieg(który uwielbiam), równie chętnie sięgam po powieści właśnie z takimi okładkami, morze, letnia sukienka, plaża. Chociaż te okładki w tej serii bywają zwodnicze, często za bardzo pogodną, optymistyczną okładką, kryje się trudna treść.

Na imię jej Rose to książka opowiadająca o Iris, kobiecie, która owdowiała. Jej mąż był jej wielką miłością i umarł na raka, oboje wychowywali adoptowaną córkę ? Rose. Mąż przed śmiercią, wymógł na Iris przyrzeczenie, że odnajdzie matkę Rose, aby w razie przysłowiowego W, dziewczyna nie została sama. Iris dostaje wezwanie do Kliniki Piersi, okazuje się, że z jej badaniami nie wszystko jest w porządku, przypomina sobie o przysiędze i postanawia odnaleźć kobietę, która urodziła a później oddała jej ukochaną córeczkę. Tymczasem sama Rose też przeżywa ciężki okres w życiu. Studiuje muzykę w Londynie, sądzę że kocha się w swoim nauczycielu i przeżywa każde jego słowo i gest. Do tego stopnia tak wszystko przeżywa, że jest bliska porzucenia skrzypiec.

Książka jest niepozornych rozmiarów i właściwie zaczęłam ją w jedną niedzielę, po czym, niepamiętam dlaczego, odłożyłam, jako że wczoraj zaczęłam czytać lekturę bardziej wymagającą, postanowiłam do kawy z rana mieć jakąś odskocznię. Tym bardziej, że Klara nadal chora i jak nie przy niej, to przy Laurce muszę nocami czuwać, a żadna z nich nie dopuszcza do siebie myśli, że ktoś inny na tym łóżku śpi, więc wiecie jaka jestem wyspana? Ergo, potrzebowałam odskoczni i ją dostałam. Bo Na imię jej Rose jest jak doskonały film familijny. Są perturbacje, dylematy, przykre odkrycia, wielkie doły, ale po wszystkim czujemy ciepło i taką magię optymizmu.

Znowu Leniwa niedziela mnie nie zawiodła. Czy jest to głęboka powieść? Nie! Tym razem mamy mniejsze tragedie, mniej porywów, ale mimo wszystko są motylki, jest niesamowite ciepło. To bardzo przyjemna lektura. Ciepła, pozytywna! Idealna na gorsze dni!!