Mam bardzo ambiwalentne odczucia w stosunku do tej książki. Z jednej strony jest ciekawa, zawiera intrygujące spostrzeżenia, lecz są również miejsca i rzeczy, których pochwalić się nie da. A czy wypada zganić? Trudno to zrobić, ponieważ, niestety, autorka nie ma już szansy poprawić swoich błędów. Niemniej jednak uważam, że pani redaktor się nie popisała. Zbyt wiele jest składniowych potknięć, takich jak np.: ?co ma do zaoferowania pobliski, jedyny w prowizoryczny budyneczek sklecony ze słomianych mat?. Co autorka miała na myśli? Można, oczywiście, odgadnąć, lecz czy nie prościej byłoby od razu poprawić szyk tego zdania? Książka pokazuje Afrykę widzianą przez pryzmat jej mieszkańca z jego przywarami i zaletami, obserwowaną oczami wędrowca. Czasami jednakże miałam wrażenie, że tramp, zdający nam relację, całkowicie się zagubił i miota nim przypadek, od miasta do wioski, a podróż nie ma ściśle wyznaczonego celu. Autorka przemieszcza się po Afryce autostopem, niejednokrotnie przekracza granicę bez wizy, licząc na łut szczęścia. Chciałabym, żeby w tej książce było więcej informacji o historii, zabytkach, ale wiem, że nie taki był cel pamiętnikarki. Ona chciała przedstawić nam Afrykańczyków. I świetnie sportretowała tych, którzy stanęli jej na drodze. Książkę przeczytać warto, ponieważ nawet tam można odnaleźć informacje o tym, że to może być niebezpieczny sposób podróżowania i należy się solidnie zastanowić nim podejmie się decyzję o naśladowaniu Kingi.