Między niebem a Lou

książka

Wydawnictwo Media Rodzina
Oprawa miękka
  • Dostępność niedostępny

Opis produktu:

Gdy umiera ukochana żona Josepha, Lou, życie emerytowanego doktora wali się w gruzy. Pogrążony w rozpaczy, najchętniej podążyłby za nią. Tymczasem złożony u notariusza pożegnalny list Lou nakłada na niego szczególne zadanie, dotyczące ich dzieci. Początkowo zbuntowany Joseph stopniowo odkrywa, że nigdy nie jest za późno na zainteresowanie bliskimi, a wszystkie problemy mogą być rozwiązane dzięki sile rodzinnej miłości. Romantyczna francuska powieść o dojrzewaniu w każdym wieku, umiejscowiona na tle sugestywnie opisanej przyrody pięknej bretońskiej wyspy Groix.

Więcej książek z serii Gorzka Czekolada
S
Szczegóły
Dział: Książki
Wydawnictwo: Media Rodzina
Oprawa: miękka
Okładka: miękka
Wprowadzono: 20.06.2017

RECENZJE - książki - Między niebem a Lou

4.4/5 ( 9 ocen )
  • 5
    7
  • 4
    0
  • 3
    1
  • 2
    1
  • 1
    0

dobrerecenzje.pl

ilość recenzji:1

brak oceny 27-10-2017 11:25

Kiedy umiera bliska nam osoba, w nas i wokół nas odczuwamy pustkę.
Rzeczywistość staje się nierealna, pojawiają się setki pytań, nastroje i emocje zmieniają się.
Żałoba jest doświadczeniem trudnym i bolesnym.
Każda osoba inaczej przeżywa odejście kogoś bliskiego.
Jo i Lou to szczęśliwe i udane małżeństwo, które zamieszkuje francuską wyspę Groix.
I nagle Lou umiera, a raczej nie nagle, bo zmaga się z ciężką chorobą, lecz śmierć najbliższej osoby jest zawsze nie w porę.
Kobieta przed swoją śmiercią pisze list do swojego męża i chowa go w butelce, aby poprzez to powierzyć mężowi ważną misję.
Jo ma ocalić związki ich dzieci i ocalić rodzinę.
Zacytuję tutaj fragment ?Proszę Cię, abyś zadbał o szczęście naszych dzieci, którymi nigdy się nie zajmowałeś. Byłeś cudownym kochankiem, wspaniałym mężem i nieobecnym ojcem?.
Autorka opisała także przepiękną wyspę Groix mówiąc ?Kto widzi wyspę Groix ten w sercu radość ma?.
Lou cierpiała na straszną chorobę Alzheimera, a jej mąż, choć był cenionym lekarzem, nie potrafił jej pomóc.
Lou kazała umieścić się w ośrodku, gdyż nie chciała, aby rodzina męczyła się z nią.
Tam w ośrodku była najmłodsza, gdyż miała dopiero pięćdziesiąt sześć lat. Nikt nie rozumiał jej decyzji, prócz lekarza prowadzącego i jej męża.
Lou pisała do męża, że czasem człowiek zamyka parasol mimo, że pada, bo czasem człowiek nie chce ochrony, chce po prostu zmoknąć.
To właśnie zrobiła Lou odchodząc do domu opieki - zdjęła ten ciężar z rodziny, chcąc aby byli bezpieczni.
To piękna postawa żony i matki, godna szacunku.

Autorka opisuje przepiękną wyspę Groix.
Ma osiem kilometrów, piesi wycieczkowicze są w stanie obejść ją w ciągu jednego dnia lecz muszą wyjść wcześnie rano.
To przepiękna książka o miłości nie tylko małżeńskiej lecz także rodzicielskiej, przepełniona wielką wiarą w lojalność, przyjaźń i uczciwość.
Książka ta to debiut autorki lecz jakże udany.
Czyta się ją szybko, rozdziały są krótkie, a całość zawiera zaledwie 349 stron.

Na koniec zacytuję fragment z książki, który mnie bardzo urzekł ?To nie dzieci, czy wnuki czynią nas szczęśliwymi, to miłość, którą tworzą, miłość, którą się ją otacza, która nas przenika?.
Przeczytajcie koniecznie.
Polecamy, zespół dobrerecenzje.pl

Northman

ilość recenzji:1

brak oceny 27-08-2017 11:12

Mały, literacki list w butelce... Chwytająca za serce, świetna, porywająca książka... to jedna z najlepszych rzeczy do czytania, jakie miałem ostatnio w rękach...

O czym jest ta książka?... Dla mnie przede wszystkim o pustce i o stracie... Strata kogoś najbliższego sercu to straszna rzecz. Zostaje pustka... Żal, rozpacz... Powstaje pytanie, jak tę pustkę zapełnić, żeby po prostu nie oszaleć? Świetne pytanie... Czasem, w życiu, to niewykonalne... w tym jednak literackim przykładzie mamy pewne rozwiązanie... Podaje je swojemu mężowi sama zmarła Lou, zostawiając mu list u notariusza... List,w którym wyznacza mu misję uratowania tego, co pozostało z ich rodziny... przede wszystkim ma na myśli ich dzieci: córkę, pocieszającą się w chorobie kolejnymi facetami, obrażonego na cały niemal świat (a na ojca w szczególności) syna, wnuczki... Tak, to może być cel - nawet dla kogoś, kto przeżywa tak ciężką żałobę jak Joseph. Tylko, czy mu się uda? ... Czy szereg nieporozumień, żalów, zerwanych niemal, kruchych rodzinnych więzi... czy zdoła to wszystko naprawić, skleić ponownie w jedną całość? I uporać się przy tym wszystkim z tym, co stracił - a stracił miłość swojego życia? Możecie być pewni jednego - nie oderwiecie się od tej książki dopóki nie poznacie odpowiedzi na te pytania.

Zastanawia mnie, już tak świeżo po lekturze... jak to się stało, że Joseph się nie poddał... Miał pełne prawo... tak po ludzku patrząc - przecież tyle na niego spadło... Chyba jednak, jak się okazuje, zwyciężyło to, że... miał dla kogo żyć. I w jego przypadku to było wystarczającym powodem do tego, by walczyć dalej. Życie bywa różne, niesie ze sobą (czasem) wiele nieszczęść, i część w ten sposób dotkniętych ludzi... poddaje się. Ale czy to dobre słowo? - "poddaje się? ... Może raczej... "świadomie nie idzie dalej", zostaje w pewnym punkcie czasu, który jest za nimi - bo inne, przyszłe punkty w czasie... nie chcą ich, bo wiedzą, że nie będą lepsze od tego miejsca, w którym mentalnie zostali... tak :) , to chyba lepsze określenie niż "poddać się" :) ... W każdym razie, dla pewnych ludzi pewne straty - to zbyt wiele. Życie - tak - może być piękne, ale, tak myślę, czasem trzeba też zrozumieć tych, dla których staje się ono w pewnym momencie ciężarem. Balastem, od którego chcą się uwolnić. Och, nie myślcie proszę, że ten mały ustęp to pochwała "rozwiązań ostatecznych"... ;) ... zastanawiam się tylko nad tą książką, i, patrząc na całokształt tej historii, trochę podziwiam Josepha. Nie poddał się. Miał... cel. Życzyłbym takiego "celu" każdemu, kto boryka się z podobną stratą. Czasem bowiem tego celu nie ma; nie widać go, jest gdzieś schowany, za jakimś zakrętem... albo jest po prostu szalenie daleki - i to też, tak myślę, należy zrozumieć. Tyle tytułem tej małej dygresji ;) ...

Książka zachwyca... skalą emocji. Tych wyrzucanych z siebie i targających człowiekiem na zewnątrz, jak i tych celowo chowanych za maską pozornego (i koniecznego) spokoju... szalejących wewnątrz... Piękny, psychologiczny obraz człowieka i jego uczuć... Może chwycić za serce to, co robi Joseph - przez całą książkę... piszę do Lou listy... rozmawia z nią w nich... zupełnie, jakby mieli swój prywatny zeszyt, w którym wciąż są razem. Piękne :) ... i mocne w przekazie jak wszyscy diabli... czasem nie trzeba wiele, żeby trafić do czytelnika - i nie trzeba do tego jakichś wymyślnych form literackich... A to jeszcze nie wszystko... całości towarzyszy bowiem... muzyka... autorka przywołuje kolejne piosenki, a one... och, po prostu cudowne się z nich robi tło zdarzeń :) ... na końcu książki jest lista tych wszystkich kawałków... można je sobie wyszukać, jeśli nie znało się ich wcześniej. Cudo... nie wiem, czy miałem kiedyś w rękach książkę, która - jak to książka - operując słowem pisanym, łączyłaby to jeszcze w tak zręczny sposób z muzyką... mistrzostwo świata. Po prostu cudne :) ...

Gorąco, gorąco, bardzo gorąco polecam... Naprawdę warto przeżyć emocje z tej książki samemu... :)

Serdecznie dziękuję Wydawnictwu Media Rodzina za egzemplarz recenzencki.

Recenzja znajduje się także na moim blogu:
https://cosnapolce.blogspot.com/2017/08/miedzy-niebem-lou-lorraine-fouchet.html