Mam przed sobą trudne zadanie. Napisać recenzję "bulwersującej, wulgarnej i subtelnej powieści" oddając książkę, a zarazem mając na uwadze moje poglądy. Przed jej lekturą zetknęłam się z jedną recenzją, która była tak chaotyczna jak sam opis książki. Opis, który wyraźnie dawał do zrozumienia, że owa pozycja, którą trzymam w ręce nie będzie należeć do ambitnej literatury, z najwyższej półki. Zresztą zdjęcie autora, też wiele mówi, z jakim typem mamy do czynienia. Jak już jestem przy autorze. Nie omieszkam nie wykorzystać i nie napisać o tym, jakie mam doświadczenie z młodym polskim pisarzem. Bardzo zainteresowała jego postać w jednym artykule w dzienniku polskim, gdzie ósemka wybranych pisarzy ustala kanon lektur obowiązkowych. I przy pozycjach, gdzie siódemka była zgodna, to pan Witkowski się nie zgadzał. W sumie nie tylko ja, ale wielu innych jest zainteresowanych, jaką listę obowiązkowych lektur prezentuje właśnie Michał Witkowski. A teraz już wiem. Po tej książce pełnej cytatów i zachwaleń na temat Paulo Coehlo, Wiliama Whartona i Lotu nad kukułczym gniazdem, a zarazem krytyce Jonathana Carolla, możemy określić w czym gustuje pisarz.
Wracając do książki to powiem, że opis idealnie oddaje książkę, jak rzadko kiedy. Trudno mi skrytykować, że jest bardzo wulgarna, pełna seksistowskich scen, w tym też na tle religijnym (aluzja do Radia Maryi i TV Trwam, musiała się znaleźć), skoro czytelnik sięgając po tą książkę na własną odpowiedzialność, wiedział czego się spodziewać. Mówiąc krótko autor przedstawił polską rzeczywistość polityczną i nie tylko. Może nie ze wszystkim się zgodzę, bo faktycznie to smsy kosztują 2,44, a nie 2,99, a co do Big Brother'a i innych gwiazdorskich scen, to moja wizja była nieco inna. I zadam pytanie panu Witkowskiemu, czy on tam był, czy on to przeżył? Wiem, że jest w pewnym sensie jakąś gwiazdą, głównie w świecie literackim, ale czy faktycznie pan wie, jak to wygląda? Ja nie wiem, ale mnie się wydaje inaczej.
Jeśli chodzi o pierwszą część książki, która zasadniczo jest o tirowcach, czyli temat, który zainteresowałby mnie jeszcze kilka lat temu, kiedy miałam małą fanatykę tym tematem. Ale i teraz pewne fakty mnie zainteresowały. W końcu poznałam to co chciałam poznać, dowiedziałam się brutalnej prawdy o kierowcach. Zaspokoiłam swoją potrzebę. Podobała mi się część o świętej Asi od tirowców. Ciekawa postać, której do tej świętości nieco brakuje. W ogóle postacie i te wszystkie zdarzenia są tak absurdalnie sprzeczne z sobą, że aż komiczne, dla ludzi o tym specyficznym poczuciu humoru, którego nie posiadam. O drugiej części dotyczącej Waldemara i jego show-biznesu już nieco się wypowiedziałam, ale dodam, że zakończenie pozostawia czytelnikom do myślenia, czy naprawdę warto zostać gwiazdą.
Naprawdę trudno mi było napisać o książce niekrytykując tego co opis zastrzegał. Jestem ciekawa czy Michał Witkowski takim językiem posługiwał się w każdej swojej książce, czy ta jest wyjątkowo taka bulwersująca na stojąco. Z ciekawości sięgnę po inną pozycję tego autora, by porównać moje odczucia. Powiem, że mimo tego świństwa jakie autor władował do tej książki jest strasznie wciągająca, a czyta się ją z lekkością. Nic ambitnego, ale trochę prawdy w sobie ma.
Opinia bierze udział w konkursie