"Jesteśmy skażone genem nadopiekuńczości. Nic dziwnego,że współcześni faceci śpią z pluszowymi misiami, nawet jeśli tylko mentalnymi."
Maminsynek - kim jest? Czy chcielibyście spotkać takiego na swojej drodze? Ja w żadnym wypadku! A maminsynkiem nie można stać się w jeden dzień. To proces, który zaczyna się od chwili urodzin. A z upływem czasu taka nadopiekuńcza miłość jest niszcząca dla obu stron. Tak więc drogie mamy, pozwólcie swoim synom na własne życie, nie osaczajcie ich jak kwoki, niech wyfruną z gniazda.
"Maminsynek" to lektura słodko-gorzka, pełna życiowych obserwacji, ale przy tym lekka, napisana z wielkim dystansem. Autorka pisze o prawdziwym życiu, zawiłych relacjach damsko-męskich, o małżeństwie, macierzyństwie oraz o tym, do czego doprowadzić może matczyna nadopiekuńczość i nadmiar miłości. Bo czyż nie otaczają nas czterdziestoletni chłopcy, którzy na każde skinienie mamusi lecą jak na złamanie karku?
"Faceci zespoleni z matkami potrzebują więcej czasu. Trzeba ich odrywać od piersi stopniowo, delikatnie, jak plaster, który przykleiłyśmy sobie w miejscu z włoskami. Gwałtowne szarpnięcie boli, ale kiedy chuchasz, dmuchasz i zeskrobujesz kawałek po kawałku paznokciem, ból staje się bardziej znośny."
Nie do uwierzenia wydaje się to, że 30-letni Leander nie widzi nic złego w tym, iż to matka podejmuje za niego najważniejsze decyzje życiowe, jak wybór studiów czy miejsca pracy. A jakby tego było mało, razem świętują nawet utratę dziewictwa Leandra, co w tej książce najbardziej mnie zszokowało. Podziwiam Amelię za to, że z takim uporem i zaangażowaniem dążyła do celu i tyle wytrzymała z przyszłym mężem i teściową.
Bardzo przypadł mi do gustu ironiczno-sarkastyczny humor powieści. Poza tym książka wyróżnia się pięknym stylem, językiem i niebanalną fabułą. Wszystko w tej książce jest przemyślane i dopracowane w najmniejszym szczególe. widać, że Natasza Socha jest świetną obserwatorką otaczającego ją świata.
Bohaterowie mają swoje zalety i wady, zostali trochę wyolbrzymieni, niemal skarykaturowani, ale to zadziałało na plus, bo dzięki temu możemy w pełni spojrzeć na nasze cechy, których często na co dzień nie dostrzegamy.
Książka wzbudziła we mnie szereg skrajnych emocji i uczuć. Uśmiech przez łzy. Przed przeczytaniem tej książki czasem miałam wrażenie, że otacza nas wychuchanych i rozpieszczonych do granic możliwości pokolenie maminsynków. A po tej tekturze jestem tego pewna. To powieść ku przestrodze. Książkę polecam wszystkim matkom, żonom i narzeczonym, wszystkim kobietom, które pragną aby ich dzieci zdobyły zdrowe wzorce zachowań. To jedna z moich ulubionych książek. Przeczytajcie, bo naprawdę warto!!!
sza-terazczytam.blogspot.com
Opinia bierze udział w konkursie