Jest coś, co powoduje, że ulegam prozie Majgull Axelsson za każdym razem, chociaż wiem, że ta szwedzka pisarka nie wychodzi poza pewien schemat. To chyba ta niewiarygodna niemal znajomość anatomii ludzkiej osobowości; odruchów, popędów, pragnień, żądz. Axelsson jak mało kto umie opowiedzieć o człowieku: w sposób piękny i bolesny, a przede wszystkim nieprzegadany. Oszczędna w słowach, buduje jednocześnie głęboko psychologiczny portret swoich bohaterów, a pewna schematyzacja powieści nie stanowi w tym wypadku zarzutu, a jedynie potwierdzenie, iż są nimi zawsze ludzie zagubieni, uwikłani w trudne relacje międzyludzkie, zmuszeni do mierzenia się ze swoimi zmorami, słabościami, duchami przeszłości. "Lód i woda, woda i lód" to opowieść o miłości tak "ciężkiej", że aż niszczy; o skomplikowanych relacjach rodzinnych; o dwóch matkach, z których jedna być matką nie chciała,a druga kochała dziecko cudze zamiast własnego, i rodzeństwie bez wspólnych rodziców, przy czym miłości matczynej starczyło dla jednego. Axelsson po raz kolejny pokazuje, jak każdy ludzki gest, każde nasze zachowanie czy słowo, buduje bądź miażdży drugiego człowieka; jak trudno pogodzić się w życiu z samym sobą; jak niełatwo podnieść głowę, by bronić siebie. Doskonała powieść dla każdego, kto szuka prawdy o człowieku.