- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.mąż. Pułkownik Luttrell akurat wyszedł zza narożnika domu. Był to bardzo wysoki, kościsty mężczyzna z mizerną twarzą, łagodnymi błękitnymi oczami, skubiący niepewnie krótki siwy wąsik. Miał niezdecydowany, nerwowy sposób bycia. - George, to jest kapitan Hastings. Pułkownik Luttrell wymienił ze mną uścisk dłoni. - Przyjechał pan, pociągiem o piątej, czterdzieści? - Jak inaczej mógł przyjechać? - przerwała ostro pani Luttrell. - I zresztą, co za różnica? Zaprowadź pana i pokaż mu jego pokój, George. A potem chyba zechce udać się wprost do pana Czy wolałby pan może wpierw napić się herbaty? Zapewniłem ją, że nie chcę herbaty i wolę przywitać się z przyjacielem. - W porządku. Chodźmy. Mam, nadzieję, że wniesiono już pana tak, Daisy? Pani Luttrell mruknęła cierpko: - To twoja sprawa, George. Ja pracowałam w ogrodzie. Nie mogę zajmować się wszystkim. - Nie, nie, oczywiście. ja już tego przypilnuję, moja droga. Wszedłem w ślad za nim na schodki wiodące do wejścia. W drzwiach natknęliśmy się na siwowłosego szczupłego mężczyznę, biegnącego gdzieś z lornetką polową w ręku. Powłóczył nogą i miał żarliwą chłopięcą twarz. Powiedział, zacinając się lekko: - Tam na jaworze parka krzewek czarnołbistych buduje sobie gniazdo. Weszliśmy do hallu i Luttrell wyjaśnił: - To Norton. Sympatyczny facet. Ma bzika na punkcie ptaków. W hallu przy stole stał rosły, silnie zbudowany mężczyzna. Widać było, że przed chwilą odłożył słuchawkę telefoniczną. Zwrócił się w naszą stronę: - Miałbym ochotę powiesić, włóczyć końmi i poćwiartować wszystkich przedsiębiorców budowlanych i architektów. Niech ich diabli wezmą, nigdy nie zrobią nic jak należy. Był tak komiczny i mówił to tak posępnie, że obaj parsknęliśmy śmiechem. Z miejsca poczułem do niego sympatię. Z ciemną opalenizną na twarzy był nadzwyczaj przystojny, choć dawno przekroczył pięćdziesiątkę. Wyglądał jak człowiek, który przebywa dużo na świeżym powietrzu, i prezentował coraz rzadziej spotykany typ Anglika starej szkoły, prawego, lubiącego przyrodę i umiejącego wydawać rozkazy. Nie zdziwiło mnie wcale, kiedy pułkownik Luttrell, przedstawiając nas sobie, wymienił jego nazwisko. Wiedziałem, że sir William Boyd Carrington był w Indiach gubernatorem jednej z prowincji, gdzie znakomicie się spisywał. Miał też reputację świetnego strzelca i polował na grubego zwierza. Pomyślałem z żalem, że w naszych zdegenerowanych czasach nie rodzą się już tacy ludzie. - Witam - powiedział. - Miło mi zobaczyć na własne oczy tak słynną osobistość jak mon ami[7] Hastings. - Zaśmiał się. - Ten przemiły staruszek ciągle o panu opowiada. A poza tym, rzecz jasna, mamy tu pana córkę. Wspaniała dziewczyna. - Nie sądzę, żeby Judith też o mnie dużo mówiła - wtrąciłem z uśmiechem. - Nie, skądże, jest na to o wiele za nowoczesna. Te dzisiejsze dziewczęta zawsze wyglądają tak, jakby się wstydziły, że w ogóle mają matkę czy ojca. - Rodzice - powiedziałem - to na dobrą sprawę dopust boży. Znowu się roześmiał. - Mnie te kłopoty nie dotyczą. Nie mam, niestety, dzieci. Pańska Judith to piękna panna, ale strasznie uczona. Trochę się jej boję. - Znowu podniósł słuchawkę telefoniczną. - Mam nadzieję, Luttrell, że nie zgorszy się pan, jeśli zwymyślam wasze telefonistki w centrali. Nie jestem specjalnie cierpliwy. - Dobrze im to zrobi. Na pierwszym piętrze Luttrell poprowadził mnie lewym skrzydłem domu do drzwi na samym końcu korytarza, i uświadomiłem sobie, że Poirot wybrał dla mnie pokój, który ongiś zajmowałem. Zmieniło się tutaj. Kiedy szedłem korytarzem, niektóre drzwi stały otworem, i zauważyłem, że staromodne duże sypialnie podzielono przepierzeniami na mniejsze. Mój pokój, nie tak obszerny jak inne, pozostał niezmieniony, zainstalowano w nim tylko termę do ciepłej wody, a za przepierzeniem urządzono niewielką łazienkę. Tanie, nowoczesne umeblowanie raczej mnie rozczarowało. Wolałbym styl bardziej zbliżony do architektury domu. Moje bagaże już się tu znajdowały i pułkownik wyjaśnił, że pokój Poirota jest dokładnie naprzeciwko. Chciał właśnie iść tam razem ze mną, kiedy w hallu na dole rozległ się ostry krzyk: - George! Pułkownik Luttrell poderwał się jak nerwowy koń. Odruchowo sięgnął palcami do wąsów. - pan naprawdę niczego już nie potrzebuje? Proszę dzwonić, gdyby trzeba był - - Idę, kochanie, już idę... Wybiegł na korytarz. Przez chwilę spoglądałem za nim. Potem, czując, że trochę mocniej bije mi serce, zapukałem do drzwi pokoju Poirota. PRZYPISY [1] fr. Naturalnie, oczywiście. [2] fr. Nieprawdaż? [3] fr. Całą rodziną; w rodzinie. [4] fr. Pospiesz się. [5] fr. W dobrej cenie; tanio. [6] fr. Do zobaczenia wkrótce. [7] fr. Mój przyjaciel.
Szczegóły | |
Dział: | Książki |
Wydawnictwo: | Dolnośląskie |
Oprawa: | miękka |
Okładka: | miękka |
Wymiary: | 125x195 |
Ilość stron: | 232 |
ISBN: | 978-83-271-5106-3 |
Wprowadzono: | 22.09.2014 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.