Slekecja potencjalnych czytelników "Jesteśmy przynętą kochanie!" odbywa się już na etapie pierwszego zdania - gdy ten otworzy szeroko usta i powie: "aha...", może od razu założyć, że to nie dla niego. Bo tej książki nie czyta się szybko, nie czyta się łatwo ani przyjemnie. Parę razy dochodzisz do wniosku, że to nie ma sensu, że rzucisz tą książką... Musisz mieć dużo samozaparcia by dotrwać do końca. Bo jest to ten rodzaj książke, które czyta się, by je skończyć - i to wcale nie w sensie negatywnym. Po prostu nie chodzi w niej o opowieść, lecz o ideę, nie chodzi o fabułę, lecz o koncept, nie chodzi o postacie, lecz o symbole, nie o emocje, lecz o psychologię tych emocji.
Wszystko jest w niej zaburzone, brak dużych liter, interpunkcji (oprócz kropki na końcu zdania), postacie mieszają się, tworząc mieszankę wybuchową.
Tak naprawdę, gdyby ktoś mnie spytał dzisiaj, o czym jest tak książka, nie potrafiłabym odpowiedzieć. Historie, które zostały w niej opisane, postacie, nie tworzą żadnej całości, nie mają większego sensu. Czytając tę książkę czujesz, jakbyś, co rozdział a nawet co parę zdań zmieniał książkę i czytał fragment z innej.
Początkowe zdumienie a nawet w pewnym stopniu fascynacja czymś nowym, nową formą, przechodzi w irytację. Przebiegałam wzrokiem, bez uwagi i skupienia, po literach, słowach, zdaniach, niespójnych, oderwanych od siebie, wymieszanych i wstrząśniętych tak, że zatraciły jakikolwiek sens.
Gdy czytam ostatnie zdanie wzdycham z ulgą, by wreszcie mogło dotrzeć do mnie wyraźnie i bez przeszkód, że ta książka nie była o niczym. Że tak naprawdę codziennie istnieję w takiej rzeczywistości, że ten świat medialny, który dotyczy także mnie, że to on właśnie był przedmiotem tej książki. I choć wydawało mi się, że jestem świadomym odbiorcą kultury, dopiero po przeczytaniu tej książki dotarło do mnie wyraźnie, jak wygląda dzisiejsza homogenizowana kultura. Nie ma już żadnych granic, czy tego chcemy, czy nie. I ta książka nie ma na celu obalenia tej rzeczywistości, ale uświadomienie nas o jej istnieniu, robi to brutalnie, jak brutalna jest tak kultura, robi to bez ogródek, jak bezpośrednia jest dzisiejsza kultura, nie stronie od przemocy i seksu, jak dzisiejsza kultura od nich nie stroni.
Choć był to długi czas męczącego czytania, nie żałuję, że sięgnęłam po tę książkę - to było jak uderzenie młotem w głowę, budzisz się i wreszcie rozumiesz. Teraz możesz włączyć telewizor.