Gaumardżos! - oto toast godny Gruzina. Gaumardżos! - oto tytuł książki godnej miłośnika podróży. Sowicie zakrapianych podróży. Ale zarazem muszę wspomnieć, iż to nie tak, że Meller i jego młoda żona to chorobliwi miłośnicy mocniejszych trunków - w Gruzji po prostu inaczej się nie da, szczególnie jeśli jest się Polakiem, czyli członkiem narodu uwielbianego przez ten niewielki kaukaski kraj. Tu na każdym kroku częstują cię czaczą, miejscowym winem i wszelkimi innymi specjałami, których nazwy niespecjalnie zapadają w pamięci, ale za to smaku nie sposób zapomnieć. Taką właśnie Gruzję przedstawia czytelnikowi małżeństwo Mellerów, które kraj ten ukochało, który poznali od podszewki, a wiedzą swą pragną się podzielić ze wszystkimi. I robią to w sposób ciekawy, interesujący, a niekiedy i zabawny... choć to ostatnie może jest zasługą samej Gruzji, której mieszkańcy są przesympatyczni i przezabawni. Mellerowie odsłaniają przed czytelnikami kulturę tego niewielkiego kraju, w dużej mierze opartej o swoiste, solidne biesiady... Gaumardżos! Nie brak tu też historycznych ciekawostek, nierzadko sentymentalnych, nostalgicznych, bywa też że i dość smutnych... Ale taka jest historia Gruzji, taka Gruzja jest współczesna, pełna tragedii, smutku, żalu, cierpienia... a mimo to wypełniona szczęściem i radością, wewnętrznym optymizmem mieszkańców kaukazu, ich gościnnym usposobieniem... Opisy Mellerów są żywe i wiarygodne, wręcz czuć smak czaczy, gruzińskich potraw i... trawki. Wręcz słychać świst kul, jadące czołgi, szum wiatru i ludową muzykę. Wręcz czuć zmęczenie wędrówką po trudno dostępnych szlakach i deszcz spływający po odsłoniętym karku. Gaumardżos! Oto książka, która bez wątpienia Cię zaciekawi, zaintryguje, zainteresuje. Bo czyta się ją przyjemnie, z bibliofilską rozkoszą i entuzjazmem. Jakie podsumowanie z tego wypływa? Że musicie sięgnąć po ten tom i samemu sobie zadać tę niewątpliwą rozkosz...