Fangirl to pozycja, która z pewnością jest znana, co do tego nie mam wątpliwości. Wyczekiwana przez rzesze nastolatków, miała świetną promocję, przez którą wiele osób się skusiło. Ja także chciałam ją przeczytać, spodziewając się cudownej powieści, w końcu opis głównej bohaterki przypominał mnie, czego chcieć więcej?
Przez wszystkie pozytywne opinie, chciałam, a nawet próbowałam pokochać Fangirl, jednak nie udało mi się. W pewnym momencie podczas czytania uświadomiłam sobie, że to nie jest to, czego się spodziewałam. Dostałam ładnie opakowane ciasto, które wprawdzie smakowało, ale przeciętnie, niczym się nie wyróżniało.
Bohaterowie powieści nie urzekli mnie w żaden sposób. Ich kreacja pozostawia wiele do życzenia, nie byli pełnowymiarowi, co mnie rozczarowało, choć nie jest to jedyna rzecz. Myślę, że najgorsze jest to, że nie są to postacie, które zapamięta się na dłużej, pomimo swoich charakterów i zachowania. Levi i Cath to jedne z najnudniejszych postaci, jakie spotkałam na swej drodze czytelniczej. Jedyna pozytywna bohaterka w moim odczuciu to Reagan, która choć trochę odróżniała się od reszty, inni to papierowe wycinanki
Pomysł na fabułę jest moim zdaniem naprawdę interesujący, jednak autorka nie wykorzystała całkowicie jego potencjału. Właśnie z tego powodu tak bardzo chciałam przeczytać tę książkę. Temat fanfiction od lat jest poruszany, a wplecenie go w pełnowymiarową pozycję jest czymś nowym, a przynajmniej ja nie czytałam nic podobnego.
Styl pisania Rainbow Rowell jest dość przeciętny jak na pozycje młodzieżowe, inaczej mówiąc nijaki. Z jednej strony prosty i łatwy w odbiorze, ale zarazem mało finezyjny - choć może to ja wymagam zbyt wiele. Zaliczam się do młodzieży, więc teoretycznie powinnam być usatysfakcjonowana, jednak czytałam zbyt dużo lepszych pozycji dla osób w moim wieku.
Ale przejdźmy teraz do czegoś, co mi się spodobało, a mianowicie fanfiction o Simonie Snow! Te krótkie historie, które mogłam poznać, wręcz pokochałam i chciałam więcej, dlatego tak szybko przeczytałam Fangirl. Coś, co miało być dodatkiem okazało się najlepszą rzeczą z całej pozycji. Bo osobiście życie Cath i jej wieczne wywracanie oczami nie wywarło na mnie żadnego wrażenia, jedynie czułam lekką irytację i zawód, że nie otrzymałam czegoś lepszego.
Wiele razy podczas lektury miałam wrażenie, że czytam o niczym. Trochę tego, trochę tego, ale w zasadzie nic konkretnego. Czyli ogólnie rzecz ujmując mogę tę książkę określić jaką przeciętną - jest całkiem niezła, ale jednak sporo rzeczy mi tu nie pasuje. Największy plus to taki, że czyta się stosunkowo szybko, więc nawet dla opornych nie będzie problemu. Zdaję sobie również sprawę, że ta pozycja ma mnóstwo fanów i do dzisiejszego dnia zastanawiam się, co widzą szczególnego, co ja przeoczyłam. Jednak gusta są różne, więc nie wnikam, kto co lubi, więc jeśli chcecie przeczytać Fangirl, droga wolna. Jednak nie szykujcie się na coś, co odmieni wasze życie.
Recenzja pochodzi z osobliwe-delirium.blogspot.com