Jeżeli jesteś fanem historii drugiej wojny światowej, jeżeli szukasz nowych, szczegółowych informacji czy nieznanych faktów to będziesz rozczarowany. Książka liczy zaledwie 650 stron - tyle co solidne opracowanie większej bitwy, kampanii czy historii jednego tylko dywizjonu. Ma zaś ambicję pokazania pełnej panoramy blisko 6 lat wojennych zmagań na całym kontynencie z przyległościami. Panoramy obejmującej nie tylko aspekt militarny i polityczny, ale również gospodarczy, społeczny, demograficzny a nawet... artystyczny (w książce są rozdziały o wojennym reportażu, filmie, batalistycznym malarstwie). Jeżeli znasz na pamięć oznaczenia kodowe wszystkich brytyjskich dywizjonów to w opisie bitwy o Wielką Brytanię z pewnością nie znajdziesz niczego nowego. Ale jeżeli o zajęciu Norwegii, wojnie sowiecko-fińskiej czy działaniach w północnej Afryce (którą Davies - moim zdaniem słusznie - zalicza do wojny w Europie) wiesz tylko, że były, to ta praca pozwoli je bardziej precyzyjnie umiejscowić w całości wojennych zmagań. Książka z założenia przeznaczona jest dla brytyjskiego i, szczególnie, amerykańskiego czytelnika który, choć posiada jakąś wiedzę o tych wydarzeniach, to jedynie powierzchowną i spaczoną własnym, narodowym punktem widzenia. Dla czytelnika amerykańskiego, dla którego główne wojenne wydarzenia to lądowanie w Normandii i bitwa o Ardeny, a jedyny symbol wojennego ludobójstwa to Auschwitz, główna teza książki będzie zapewne szokująca. A tezę tę można by streścić w zdaniu "wojna w Europie to zasadniczo front wschodni, cała reszta to w proporcji mniej znaczące epizody, zaś ludobójstwo Stalina przewyższało to dokonane przez Hitlera". W Polsce tezy te nie są tak szokujące, ale wydaje się, że ich przypomnienie nie zawadzi... Dwie rzeczy natomiast mnie irytowały. Pierwsza to ogromna ilość przydługich cytatów z "Przy obieraniu cebuli" Grassa i "Wojny Iwana" Catherine Merridale. Podczas gdy w swoich innych książkach Davies zaskakiwał krótkimi, nieznanymi cytatami z różnych źródeł, doskonale pointującymi jego tezy, tutaj najwyraźniej poszedł na łatwiznę. Drugi przedmiot irytacji to "spolszczenie na siłę". Na potrzeby polskiego wydania na końcu każdego rozdziału dodano odniesienie do spraw polskich - krótkie, pobieżne, sztucznie doklejone do reszty tekstu i moim zdaniem zupełnie niepotrzebne.
Opinia bierze udział w konkursie