Zastanawialiście się kiedyś, jak by to było posiadać nadprzyrodzone umiejętności rodem z komiksów o superbohaterach? Jako mała dziewczynka wyobrażałam sobie, że potrafię latać. Szybowałam wysoko nad okolicznymi osiedlami, obserwując drobne sylwetki kolegów i koleżanek. W myślach opracowywałam złośliwe kawały, by dokuczyć dzieciakom, dla których na co dzień to ja byłam obiektem żartów. Dziś wspominam to z uśmiechem i pewną dozą pobłażliwości. A po lekturze "Eccedentesiast" odczuwam również ulgę, że jestem zwyczajną osobą, bez żadnych niezwykłych mocy.
Akcja powieści toczy się dwutorowo. Z jednej strony poznajemy bliżej nastolatków, śledzimy ich poczynania i decyzje związane z wykorzystaniem nowych umiejętności. Z drugiej - wracamy do wydarzeń sprzed 11 lat, w których uczestniczy Randy, ojciec chłopców. W trakcie służby jego partner, Jimmie, zostaje zastrzelony. Randy staje oko w oko z psychopatą, w wyniku czego zachowuje życie, ale traci honor i poczucie moralności. Te przeżycia doprowadzają go wkrótce do szaleństwa i są przyczyną kolejnej tragedii. Przyznam, że przeżycia policjanta bardzo mnie zszokowały. Nie mam pojęcia, co zrobiłabym, znalazłszy się w jego sytuacji. Czy miałabym taką odwagę jak Randy, by chociaż rozważyć propozycję psychopaty?
Przed nieco innymi dylematami autor stawia Matta i Petea. Chłopcy otrzymują niezwykły dar i planują go wykorzystać w dobrym celu. Chcą ratować świat. Kiedy jednak stają oko w oko ze złem, sprawy się komplikują. Złość i gniew zacierają granice między tym, co właściwe, a co nie. Bracia zaczynają odczuwać satysfakcję z samodzielnego wymierzania sprawiedliwości, odsuwając od siebie poczucie winy. Z czasem zaczynają się zastanawiać, czy pomaganie innym ludziom w ogóle się opłaca. Gdy życie rzuca im kolejne kłody pod nogi, negatywne emocje wzbierają na sile, a ich decyzje są coraz mniej racjonalne.
"Eccedentesiast" to niesamowicie wciągająca historia o bólu, który łatwo może przerodzić się w potężną siłę niszczącą. O tym, jak łatwo jest przekroczyć granicę, a zawrócić - znacznie trudniej. Łukasz Skotniczny funduje czytelnikowi mieszankę przeróżnych emocji - od radości, przez żal i smutek, aż po strach i gniew. Powieść łączy w sobie elementy thrillera, dramatu i fantastyki, a wisienką na torcie jest odrobina młodzieńczej miłości.
Na duży plus zasługuje pomysł i fabuła. Akcja toczy się niezwykle wartko - nie sposób nudzić się w trakcie lektury. Książka posiada jednak kilka minusów. Przede wszystkim brakowało mi rozwinięcia poszczególnych wątków! Minimalistyczna forma spowodowała, że bohaterowie pozostali nieco papierowi. Jedynie postać Randyego była jak żywa. Powieści brakuje takiego pazura. Współczesny, prosty język, ubogi w figury stylistyczne, czynił dialogi nieco sztucznymi. Myślę jednak, że jak na debiut literacki, jest naprawdę nieźle! Przekonajcie się sami!
...