Stefan Żeromski młodym czytelnikom znany jest przede wszystkim z lektur takich jak: "Ludzie Bezdomni", "Syzyfowe prace", "Siłaczka". O ile nowelki są jeszcze jako tako pozytywnie odbierane, o tyle jego powieści nie budzą zbytniej przychylności. Dzieje się tak pewnie ze względu na specyficzny styl Żeromskiego. Mam tu na myśli stosowanie inwersji, która sprawia trudność w odbiorze tego, co autor ma do zakomunikowania. Nie ma co ukrywać, że "Dzieje Grzechu" pisane są w ten sam sposób. Mimo to, moim zdaniem, ta książka w pełni zasługuje na przeczytanie. Dlaczego? No, po pierwsze dlatego, że w swoim czasie budziła wiele kontrowersji a to już jest bardzo ciekawe. Po drugie, nie jest łatwo określić do jakiego gatunku się ona zalicza. Gdyby wyciąć z niej niektóre fragmenty i pokazać komuś, kto nie czytał jej w całości, ów ktoś mógłby pomyśleć, że jest to romans. No, ale romans to nie jest. Gdyby przeczytać tylko wstęp, można by stwierdzić, że to książka religijna. Nic bardziej mylnego. Może zatem pytanie, o czym to książka będzie łatwiejsze? Przyznam że wcale nie, ale proszę: jest to powieść paradoksie (główna bohaterka wraca od spowiedzi po czym popada z jednego grzechu w kolejny), o cierpieniu (ale dlaczego o nim nie wypada zdradzać), o losie samotnej kobiety.
Książka, po przeczytaniu której bardzo trudno się otrząsnąć. Nie polecam osobom wrażliwym i pesymistom.