Droga królów Brandona Sandersona to jedna z nielicznych książek, którą przeczytałem więcej niż jeden raz. Głównie dlatego, że świat Rosharu jest jednym z moim ulubionych ze wszystkich jakie do tej pory autor stworzył. Jednocześnie będąc po lekturze wszystkich powieści z Cosmere coraz lepiej zauważam nawiązania pomiędzy książkami Sandersona - rozmach jego uniwersum robi ogromne wrażenie!
Przed sześcioma laty król Alethkaru - Gavilar został brutalnie zamordowany przez Skrytobójcę w Bieli. Odpowiedzialność za ten czyn wzięli na siebie Parshendi - tajemniczy i niedawno odkryty lud. Obecnie jest on oblegany na Strzaskanych Równinach przez wszystkich dziesięciu arcyksiążąt Alethkaru, którzy przybyli, by wypełnić Pakt Zemsty. Niestety, przedłużająca się wojna zmieniła charakter tego konfliktu - bardziej przypomina rywalizację, aniżeli zemstę. A na całym Rosharze zaczyna się dziać coś tajemniczego - umarli wypowiadają dziwne słowa tuż przed śmiercią, arcyburze nawiedzające kontynent stają się coraz silniejsze i coraz więcej mówi się o powrocie Świetlistych...
Droga królów liczy ponad 900 stron, co sprawia, że nie jest to lektura ani na jeden, ani na dwa wieczory, ale na znacznie więcej. Sanderson od pierwszych stron potrafi tak zainteresować czytelnika, dobrać odpowiednie opisy i dialogi, że powieść czyta się z zapartym tchem, chcąc jak najszybciej poznać kolejne szczegóły dotyczące świata, magii, czy losów bohaterów. W powieści nie znajdziemy żadnego spisu postaci, kalendarium, czy wstępu objaśniającego najważniejsze kwestie - autor od razu rzuca czytelnika na głęboką wodę. Co więcej, Sanderson nie podaje niczego wprost. Nie znajdziemy tutaj przydługich opisów, w których autor przy pierwszej lepszej okazji zaczyna wyjaśniać wiele szczegółów dotyczących jego świata. Wszystkiego dowiadujemy się powoli - z rozmów, czy przy okazji niektórych wydarzeń, nigdy zaś specjalnie. Ogromnie to sobie cenię, ponieważ w większości przypadków autorzy wręcz nachalnie chcą pokazać jaki ich świat jest wspaniały i lepszy od innych. W przypadku Drogi królów nie ma czegoś takiego, co uważam za ogromną zaletę.
Literatura fantasy przyzwyczaiła nas do pewnej wtórności - wszystkie uniwersa mają podobną roślinność, zwierzęta, ludy i tak dalej. W przypadku Rosharu to w zasadzie wszystko jest wymyślone od podstaw. Wiąże się to z przystosowaniem się roślin, jak i zwierząt do arcyburz - potężnych huraganowych nawałnic, które nawiedzają kontynent co kilka dni, zdolne do wyrywania drzew z korzeniami, czy rzucania głazami, i które niemal zupełnie zdzierają z ziemi warstwę gleby. W związku z tym wszystkie rośliny mają w większości małą, ale zwartą postać i są przyczepione do skał za pomocą mocnych korzeni. W ciągu dnia ze środka wypuszczają liście, a także kwiaty, zaś podczas arcyburz lub innego zagrożenia chowają je do środka. Podobnie jest w przypadku zwierząt, które posiadają grube chitynowe pancerze, zdolne do przetrwania potężnego wiatru i deszczu. Poznawanie kolejnych przedstawicieli fauny i flory było dla mnie równie interesujące, co poznawani magii, czy bohaterów. Oprócz opisów w książce znajdziemy również szkice przedstawiające kilka roślin oraz zwierząt, które pomogą lepiej wyobrazić sobie, jak wyglądają. Jestem pod ogromnym wrażeniem fauny i flory stworzonej przez Sandersona - urzeka od pierwszych chwil i z ogromnym zainteresowaniem poznawałem kolejnych jej przedstawicielach.
W kwestii magii również Sanderson udowadnia, że wciąż można stworzyć coś nowego, co zaskoczy czytelnika i wprawi go w zachwyt. W Drodze królów wszystko opiera się na Burzowym Świetle, które jest magazynowane w kryształach diamentów i innych kamieni szlachetnych podczas arcyburz. To dzięki Burzowemu Światłu zaginieni Świetliści mogli wznosić się do chmur, chodzić po ścianach, rzucać przedmiotami, czy przyklejać je do ścian. Osoby, które czytały już Z mgły zrodzonego z pewnością dostrzegą podobieństwa pomiędzy tymi dwoma systemami magii. Jednak w Drodze królów jest on zdecydowanie bardziej rozbudowany, a zarazem tajemniczy i nieznany. Choć na pierwszy rzut oka system magii może wydawać się prosty i nieskomplikowany, to wcale taki nie jest - jest bardzo rozbudowany, z mnóstwem zasad, zakazów, modyfikacji, a zarazem z ogromną liczbą niewiadomych, które autor stopniowo wyjaśnia. Jestem pod ogromnym wrażeniem i już się nie mogę doczekać, kiedy dowiem się kolejnych informacji o Świetlistych i Burzowym Świetle.
Bohaterem tego tomu Archiwum Burzowego Światła jest Kaladin. Niegdyś szkolił się na chirurga, ale został zmuszony, by wstąpić do wojska, a w wyniku swoich decyzji został niewolnikiem i trafił do drużyny mostowej, której celem jest noszenie mostów, często pod ostrzałem Parshendich. Obserwujemy nie tylko bieżące wydarzenia, w trakcie których wokół niego zaczynają się dziać dziwne rzeczy, a pewien wiatrospren nie jest tym, czym się wydaje na pierwszy rzut oka, ale również jego przeszłość - co zmusiło go do wybrania kariery wojskowej oraz dlaczego został napiętnowany na niewolnika. Jest to jedna z moich ulubionych postaci, która przechodzi niesamowitą przemianę, dużo rozmyśla i stara się coś zmienić, nawet jeśli mostowi są z góry skazani na śmierć. Oprócz niego śledzimy losy Dalinara, brata Gavilara, doświadczającego w trakcie arcyburz dziwnych wizji, które każą mu zjednoczyć Alethkar. Jest też Shallan, której udaje się zostać podopieczną Jasnah, córki Galivara. Początkowo jej celem jest zwykła kradzież potężnego Dusznika, ale w trakcie nauki to się zmienia, a na dodatek wokół niej zaczynają się dziać tajemnicze rzeczy. Zaś ostatnim bohaterem jest Szeth, czyli Skrytobójca w Bieli. Najbardziej tajemnicza postać ze wszystkich czterech, ale niezwykle intrygująca. Niestety przeczytamy o nim bardzo niewiele, ale to, co się o nim dowiadujemy zapowiada coś niezwykłego i zarazem przerażającego... Oczywiście nie są to wszyscy bohaterowie - jest ich o wiele więcej, lecz nie sposób o każdym napisać choć kilka zdań. Jedno nie ulega wątpliwości - Sanderson dużo czasu poświęca na kreację bohaterów - byśmy mogli ich dobrze poznać, rozumieć ich decyzje, wybory oraz zżyć się z nimi.
Droga królów zachwyciła mnie już po raz trzeci i za każdym razem rozumiem ją coraz lepiej. Sanderson stworzył wspaniały świat, magię oraz bohaterów, którzy urzekają od pierwszych stron. Jest to jedna z najlepszych powieści fantasy, jakie do tej pory miałem okazję przeczytać! Gorąco polecam!
hrosskar.blogspot.com