Małgosia, kobieta po 40-tce, mężatka, matka przeuroczej córki, "rezygnuje" z pracy w agencji reklamowej i wyjeżdża ze stolicy na mazurską wieś. Chce odpocząć, nabrać sił i odnaleźć siebie, bo życie lekko wymknęło jej się spod kontroli. Mieszka tam jej matka, z którą główna bohaterka nie miała kontaktu od dziecka. Kobiety mają więc szansę poznać się po wielu latach rozłąki.
Język powieści jest niezwykle żywy, barwny, dzięki czemu czytelnik z pewnością się nie zanudzi. Zresztą sama konkstrukcja książki w ciekawy sposób buduje napięcie sytuacyjne. Dialogi są umiejętnie przeplatane z opisami. Warto zwrócić uwagę na niepowtarzalne opisy mazurskich krajobrazów. Czytając książkę można oczami wyobraźni ujrzeć kwieciste łąki, poczuć pachnące świerkiem leśne powietrze. To Kalicińskiej udało się przedstawić znakomicie.
Istotnym motywem w powieści jest miłość. Mamy tutaj różne jej odmiany m.in. miłość rodzicielską i partnerską. Miłość młodzieńczą, dojrzałą i tą, która niejednokrotnie trafia się dopiero na starość. O ile w przypadku dwóch pierwszych fizyczność i seksualność gra zasadniczą rolę, to właśnie ta trzecia jest najpełniejsza. Kiedy ludzie mają bogate życiowe doświadczenie, nie popełniają już wielu błędów. Wiedzą, co w życiu człowieka jest najważniejsze. W "Domie nad rozlewiskiem" kilkukrotnie pojawiają się nawiązania do wielkiej miłości - francuskiej aktorki Mariny Vlady oraz rosyjskiego aktora i słynnego barda - Włodzimierza Wysockiego. Utalentowany pieśniarz był człowiekiem uzależnionym od alkoholu i Marina starała się walczyć z tą jego ułomnością. I tak też przyjdzie walczyć głównej bohaterce z jednym ze swoich wybranków serca.
Małgosia już od pierwszych stron wzbudza sympatię czytelnika. Jest inteligentna, energiczna, spontaniczna, wesoła i przede wszystim - naturalna. Nie uznaje sztuczności. Ale nie jest idealna, jej niektóre poglądy są delikatnie mówiąc kontrowersyjne, aż zanadto nowoczesne. Każdy człowiek posiada wolną wolę i przede wszystkim rozum, tak więc kiepskim argumentem jest to, że nad uczuciami nie można zapanować. Można, ale potrzebna jest samodyscyplina, rozważanie wszystkich za i przeciw, a nie kierowanie się fantazjami i emocjami pod wpływem chwili. Wydaje się, że w pewnym wieku to nie przystoi. Chociaż z drugiej strony, kobiety po 40-tce nabierają niezmiernej ochoty i może rzeczywiście nie można wtedy zapanować nad chucią. Główna bohaterka niekiedy stwarza wrażenie, że wystarczy się do niej uśmiechnąć, miło porozmawiać, a już chętnie wskakuje do łóżka i rozkłada nogi. Instytucja małżeństwa traci na znaczeniu - to fakt. Ale jeśli nie znajdzie się w nim szczęścia, to trzeba go szukać poza nim? W końcu każdy świadomie podejmuje decyzję. Przysięga do czegoś zobowiązuje, powinna wiązać - przynajmniej z założenia - na całe życie. Bohaterka jednak wyznaje inne zasady. W sumie nietrudno się domyślić, że ma antyklerykalne poglądy, co też niejednokrotnie przewija się na stronicach powieści.
W książce można znaleźć wiele interesujących przepisów kulinarnych - czytelnik dowie się, jak przygotować ziołową naleweczkę domowej roboty, placuszki z cebulą, które ponoć świetnie smakują w połączeniu z zimnym piwem, barszcz ukraiński i kilka innych zup/potraw, a także m.in. naturalne sposoby radzenia sobie z przeziębieniami i anginą (kwiaty czarnego bzu zasypane cukrem i zalane kieliszkiem wódki). "Dom nad rozlewiskiem" Małgorzaty Kalicińskiej jak na debiut wypadł bardzo dobrze. Miejmy nadzieję, że autorka będzie kontynuowała swoją literacką twórczość. Łatwość posługiwania się słowem i umiejętność budowania ciekawej fabuły z całkiem zwyczajnych historii to niewątpliwie jej wielki atut.