Dwa lata temu, na książki Pawła Szlachetko natknęłam się przypadkowo. Najpierw był "Wichrołak", kryminalna historia, która dzieje się w góralskiej wiosce. Zafascynował mnie język autora (przyznam, że pomyślałam, że oto góral napisał książeczkę o swoich stronach rodzinnych). Potem przeczytałam "Kuternogi", kryminał który dzieje się na warszawskiej Pradze. Znowu doskonały język a la praski cwaniak. Wtedy wiedziałam, że trafiłam na dobrego autora.
"Adwokat spraw ostatnich" nie tylko, że potwierdził moje wcześniejsze przypuszczenia. Myślę, że Szlachetko spokojnie może iść na europejskie salony literackie, a poprzeczka, która podniósł dla innych polskich autorów zawisła bardzo wysoko. To nie tylko połączenie kilku gatunków literackich, ale i zabawa w literaturę. No i ta niesamowita wyobraźnia. Zgadzam się z krytykiem Bugajskim z Newsweeka, który napisał o pisarstwie Pana Szlachetko: "Jego najnowsza powieść to na pierwszy rzut kryminał, ale w trakcie lektury dowiadujemy się, że mamy do czynienia z kryminałem niezwykłym i innym od wszystkich, które czekają na nas w księgarniach."
Nie będę jednak kryła, że mam pretensję do autora, że jego ostatnia książka jest.... wrrr... za krótka!